Jest tylko kilka książek, w których opis historii z perspektywy
mężczyzny był potrzebny, aby rozwiać wszelkie wątpliwości i ukazać wiele
spraw w innym świetle. Jednak większość takich książek to wymysły
autorek, aby zadowolić swoje czytelniczki. Czy przedstawienie serii
Uwikłani z perspektywy Hudsona było potrzebne?
Nie wiem, co mogłabym powiedzieć o fabule, kto czytał Uwikłanych, ten
wie, co w trawie piszczy, więc wszelkie skróty będą niepotrzebne, a jak
ktoś nie czytał, to wiele o fabule mówiłam już TUTAJ i TUTAJ, a nawet TUTAJ. :)
Hudson to jeden z moich ulubionych bohaterów książkowych. Jest
charyzmatyczny, wykreowany na wiarygodnych fundamentach, zagubiony i
zniszczony przez życie. Mimo wszelkich zalet głównego bohatera kontynuacja pisana z jego perspektywy wzbudziła we mnie ambiwalentne uczucia. Czytało mi się miło przyjemnie, w końcu to Paige,
a jej styl częściowo mi odpowiada. Pierwsze rozdziały czytałam z
wielkim zainteresowaniem z ogromnym zapałem śledziłam losy Hudsona przed
poznaniem Alayny, jego manipulacje i skomplikowane relacje z Cellią,
relacje rodzinne i bolesne chwile spowodowane chorobą alkoholową matki.
To wszystko wzbudzało we mnie emocje, powodowało, że czytałam te
rozdziały z zaciekawieniem. Niestety rozdziały pisane już po spotkaniu i
poznaniu Alayny
są dla mnie odrobinę sztuczne. Nie do końca mogłam wbić się tam w tok
rozumowania Hudsona, nie do końca akceptowałam zachowanie Celli i samego
głównego bohatera, ponadto w tych rozdziałach zabrakło mi zaskoczenia,
głębszych myśli Hudsona, wszystko było odrobinę wymuszone i nie do końca
mnie przekonało.
Niemniej książka może się podobać, nie jest tragiczna, wręcz przeciwnie,
momentami intryguje, szczególnie w rozdziałach przed poznaniem się
głównych bohaterów. To właśnie te rozdziały sprawiły, że poznałam
Hudsona z innej strony, mogłam się nim na nowo zauroczyć i przekonać, że
w głębi duszy ten mężczyzna to zagubiony chłopak, potrzebujący odrobinę
miłości i czułości. Jego maska obojętności zakładana każdego dnia,
skutecznie ukrywała jego wewnętrzne rozterki, tutaj te problemy zostały
uwydatnione. Książka ma kilka minusików, ale w ogólnym rozrachunku
wypada nieźle. Nie mogę was do niej zniechęcać, mogę tylko powiedzieć,
że dla fanów serii to nie lada gratka.
Świat Hudsona przed i po poznaniu Alayny mocno ze sobą kontrastuje,
widzimy jak na przestrzeni lat, zmieniła się percepcja bohatera i jego
podejście do tego, co robił. Mam wrażenie, że wszystkie zachowania tego
mężczyzny miały swoje podłoże dużo głębiej niż wydawało nam się to przez
całą trylogię Uwikłanych. Nie jest to kontynuacja, bez której nie
możemy zakończyć serii, ale to miłe dopełnienie niektórych wątków.
Za możliwość przeczytania dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz