Kiedy strony na facebooku
wypełniły się zdjęciami okładki tej książki i zachwytami nad głównym
bohaterem, pomyślałam sobie, że to musi być hit. Nie wahałam się ani
minuty, tylko sięgnęłam po książkę, wszak literatura polska nie jest mi
obca i często autorzy udowadniają mi, że potrafią tworzyć na miarę
amerykańskich literackich sław. Czy tym razem było podobnie? Czy Anna
Dąbrowska zabrała mnie do świata, którego nikt wcześniej mi nie pokazał?
Czy jej styl mnie pochłonął, a historia zawładnęła moimi myślami? O tym
wszystkim za moment.
Laura to młoda dziewczyna nosząca w sobie pewną tajemnicę z przeszłości, będąca w sztucznym związku z Pawłem. Chłopak traktuje ją przedmiotowo, a ona wydaje się nie mieć na tyle odwagi, aby mu się przeciwstawić. Tobiasz natomiast to mężczyzna naznaczony piętnem przeszłości, właściciel hotelu i wokalista zespołu Bez nazwy. Bohaterowie spotykają się przez przypadek, na wieczorze panieńskim przyjaciółki Laury. Ich znajomość zaczyna się od zakładu, od zbyt dużej ilości alkoholu i nieudanego żartu. Czy taki początek to wystarczający pretekst do początku miłości? Przekonajcie się sami!
Laura to młoda dziewczyna nosząca w sobie pewną tajemnicę z przeszłości, będąca w sztucznym związku z Pawłem. Chłopak traktuje ją przedmiotowo, a ona wydaje się nie mieć na tyle odwagi, aby mu się przeciwstawić. Tobiasz natomiast to mężczyzna naznaczony piętnem przeszłości, właściciel hotelu i wokalista zespołu Bez nazwy. Bohaterowie spotykają się przez przypadek, na wieczorze panieńskim przyjaciółki Laury. Ich znajomość zaczyna się od zakładu, od zbyt dużej ilości alkoholu i nieudanego żartu. Czy taki początek to wystarczający pretekst do początku miłości? Przekonajcie się sami!
Na początku byłam przekonana, że Nakarmię Cię miłością to debiut autorki, nazwisko nic mi nie mówiło, okazało się jednak, że Anna Dąbrowska zadebiutowała już książką Stalowe serce, którą wydała pod pseudonimem Laven Rose, debiutu autorki nie czytałam, więc nie mogę porównać, jak od tamtego czasu rozwinął się jej styl. Może kiedyś jeszcze nadrobię te braki.
Narracja w książce jest prowadzona z dwóch perspektyw (tak to moja ulubiona narracja, wiecie to już?), dlatego też za taki podział rozdziałów autorka dostaje ode mnie plus. Jednak pomimo tego plusa, książka wzbudziła we mnie mocno mieszane uczucia. Zacznę może od początku, czyli od bohaterów. Chyba nie do końca rozumiem ten pisk zachwytu nad Tobiaszem. Miał być niegrzecznym chłopcem, miał być rockmanem, no właśnie miał być, a tymczasem odniosłam wrażenie, że jego niegrzeczność bierze się tylko stąd, że ciągle powtarza sobie w myślach Nie mogę kochać jestem niegrzecznym, złym chłopcem. To jeszcze nie sprawia, że bohater staje się intrygującą osobą. Były momenty, kiedy autorka wkładała w usta Tobiasza wulgarne zwroty i ironiczne odzywki, ale to jeszcze nie świadczy o jego charakterze. Oczywiście starałam się zrozumieć. czym kierowała się Anna Dąbrowska przy kreacji tej postaci, ukazała nam odrobinę jego przeszłości, ukazała jego demony w całej krasie, słabości i mocne strony, jednak uważam, że nie wyciągnęła z niego wszystkiego, co można było wykorzystać. Dobry motyw przewodni w budowie postaci, w moim mniemaniu, był wykorzystany połowicznie.
W postaci głównej bohaterki też pozostaje wiele do życzenia, ta kobieta jest zupełną sprzecznością, niestety, ale miałam wrażenie, że jest niczym doktor Jekyll i mister Hyde, z jednej strony zagubiona, irytująca, strasznie infantylna. Nie potrafi uporządkować swojego związku, woli się użalać nad sobą i tym, że jej mężczyzna jej nie adoruje, niż wziąć życie za rogi i ustawić pod siebie. Z drugiej jednak strony, były momenty, kiedy potrafiła zachować się jak dorosła pewna siebie kobieta.
W postaci głównej bohaterki też pozostaje wiele do życzenia, ta kobieta jest zupełną sprzecznością, niestety, ale miałam wrażenie, że jest niczym doktor Jekyll i mister Hyde, z jednej strony zagubiona, irytująca, strasznie infantylna. Nie potrafi uporządkować swojego związku, woli się użalać nad sobą i tym, że jej mężczyzna jej nie adoruje, niż wziąć życie za rogi i ustawić pod siebie. Z drugiej jednak strony, były momenty, kiedy potrafiła zachować się jak dorosła pewna siebie kobieta.
Z przykrością muszę stwierdzić, że w przypadku tej książki postacie poboczne wzbudziły więcej mojego zainteresowania, niż główni bohaterowie. Może kiedyś jakaś autorka zdecyduje się na bohaterkę wyzwoloną, pewną swojego ciała i samej siebie. Może sama Anna Dąbrowska zdecyduje się na część o Kaśce, w tej kobiecie tkwi wielki potencjał, mam nadzieję, że autorka będzie chciała go wykorzystać?
Tyle, jeżeli chodzi o postacie, jednak na książkę składa się wiele czynników nie tylko bohaterowie, jest jeszcze fabuła, która tutaj była interesująca. Nie wciągnęłam się w wir wydarzeń od pierwszych stron, ale nie czytało się źle, było miło. Akcja jest powolna, charakterystyczna dla książek z wątkiem miłosnym. Jednak i tutaj muszę pokręcić nosem, bohaterom wszystko udawało się zbyt łatwo. Liczyłam na większą drakę i jatkę, jeżeli chodzi o wątek z Pawłem, można było to rozegrać bardziej emocjonalnie. Tak samo, jeżeli chodzi o zakończenie, wszystko ułożyło się niczym puzzle, choć autorka starała się tam komplikować sprawy, zbyt szybko zrezygnowała z pokomplikowania ich do tego stopnia, aby czytelnik taki jak ja mógł uwierzyć, w realność opowieści. Strefa emocjonalna też nie jest idealna, choć tutaj było więcej plusów, mimo że na początku myślałam, iż autorka nie potrafi pisać w sposób wzbudzający skrajne uczucia, to jednak na stronie, bodajże trzysta dwudziestej, wzbudziła we mnie wiele emocji i sprawiła, że w moim oku zakręciła się łezka. Rodzaj retrospekcji, jaki został zastosowany w tamtym miejscu, rozczuliłby każdego rodzica, krótka perspektywa przedstawiona za pomocą wspomnień małego chłopca, była najlepszą sceną z całej książki. Anna Dąbrowska pokazała mi, że potrafi wzbudzić we mnie emocje, więc myślę, że jeszcze sięgnę po kolejne książki autorki, żeby obserwować, czy w pełni wykorzystuje potencjał, który w niej tkwi, czy przypadkiem nie spoczęła na laurach po tych wszystkich krzykach zadowolenia innych czytelników.
Jak widzicie mam zupełny mętlik w głowie po tej książce. Uważam, że miała potencjał, który moim zdaniem, nie został do końca wykorzystany. Ponadto uważam, że autorka powinna bardziej przyłożyć się do sfery emocjonalnej, bo widać, że potrafi to robić, tylko musi to być jeszcze bardziej podkręcone, podrasowane, bo momentami było wymuszone i sztuczne.
Niestety, ale między mną a historią Tobiasza i Laury nie do końca wszystko zagrało. Jednak pamiętajcie, że to tylko moje zdanie, nie chce was odwodzić, od planów przeczytania tej książki, skądś się biorą te zachwyty. Właśnie po tych wszystkich krzykach, piskach i kłótniach związanych z bohaterem, liczyłam na coś naprawdę dobrego, mocnego i zniewalającego. Niestety na dziś uważam tę książkę za taką, którą można przeczytać, ale szybko ulotni się z naszej głowy.
Nakarmię cię miłością to nie jest zła książka, jednak nie jest też najlepsza ze wszystkich innych polskich książek. Jeżeli macie na nią ochotę to czytajcie i wyróbcie sobie swoje zdanie, jeżeli nie mieliście jej w planach, to przeanalizujcie moją wypowiedź i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy nie chcecie przypadkiem przeczytać tej książki i dowiedzieć się, czy mam choć trochę racji? Ponadto uważam, że autorka starała się ugryźć trudną tematykę, jaką jest przemoc, narkomania, czy też skomplikowane relacje rodzinne i błędy przeszłości. Nie do końca wyszło idealnie, ale nie żałuję czasu spędzonego przy książce, mimo wszystko.
Za możliwość przeczytania dziękuję:
W tej księgarni znajdziecie NOWOŚCI wydawnicze w korzystnych cenach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz