Jakiś czas temu na profilu Śląskich blogerów książkowych, gdzie również
możecie mnie znaleźć, jedna z czytelniczek powiedziała, że powinniśmy
promować Martę Obuch, ponieważ jest dla Śląska królową jak Chmielewska
dla Warszawy. Sięgam więc po tę autorkę, po raz kolejny, i kolejny raz
przekonuję się, że to wielki skarb na naszej czarnej śląskiej ziemi.
Ewa to singielka z wyboru i przyzwyczajenie. Mieszka wraz z babcią i dziadkiem, choć starsze małżeństwo swą burzliwością doprowadza ją do szewskiej pasji, dziewczyna najlepiej odnajduje się w ich towarzystwie. Pewnego razu na przystanku autobusowym spotyka Adama malarza-artystę-dentystę. Nie byłoby nic dziwnego w tej niezwykłej znajomości, gdyby nie fakt, że uruchomiła ona lawinę dziwnych i niewyjaśnionych zdarzeń. Jakby tego było mało brat Ewy — Paweł postanowił się zakochać i to nie w byle kim, ale w kobiecie sporo starszej od niego i, ku przerażeniu babci, rozwódce z dzieckiem. Tragediom nie będzie końca, a w materiale przewinie się nie jeden trup i zaginiony obraz!
Z prozą Marty Obuch spotkałam się przy okazji książki Francuski piesek. Epizody z tamtej powieści śmieszą mnie do dziś, a ja poczułam, że tę autorkę mogę brać w ciemno. Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy, dlatego też jestem zasmucona faktem, iż Metoda na wnuczkę przeleciała mi przez palce, jak piach, a ja znowu zostałam sama ze wspomnieniami charyzmatycznej Ewy i jej wybuchowej babci!
Bohaterowie:
Autorka stworzyła mnóstwo postaci, wręcz całą siatkę mogłabym rzecz nawet, że przestępczą i nie będzie to kłamstwo! Trudno mi określić, kto tak naprawdę gra pierwsze skrzypce w tej powieści, bo każda postać ma swoje pięć minut i każda tworzy wyjątkowy klimat książki i jest równie ważna.
Niemniej jednak kluczową postacią jest tutaj dentysta-malarz-artysta, mężczyzna, który nieźle się zaplątał i popłynął z wyobraźnią, kiedy usiłował poderwać dziewczynę. Na szczęście kłamstwo ma krótkie nogi, a zemsta najlepiej smakuje na słodko. Podstęp Adama szybko wychodzi na jaw... przy okazji wplątując go w niemałe problemy, ale czego nie robi się dla miłości?
Ewa natomiast to kobieta, która mogłaby być przykładem dla wszystkich naiwnych i miałkich bohaterek. Dziewczyna zna swoją wartość, nie idzie ślepo za tłumem, a co najważniejsze mówi, co jej ślina na język przyniesie, jej słowna biegunka czasami więcej przynosi szkody, niż pożytku, ale jak wiadomo, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!
Prawdziwą wisienką na torcie jest babcie Ewy — emerytowana nauczycielka matematyki, fanatyk numerologii i osoba cierpiąca na podobną przypadłość jak wnuczka, mianowicie na słowną biegunkę, jak ta kobieta się rozkręci, to klękajcie narody, a jak rozkręcą się obie z Ewką, to przegadają każdego. Babcia jest niezwykle charyzmatyczną i specyficzną osobą. Do tego relacja babci z dziadkiem, rzekłabym, że wręcz patologiczna, dodaje całości oryginalnego smaku i sporej dawki humoru.
Na plus zasługuje również umieszczenie w Metodzie na wnuczkę Marchewki — policjanta, którego mogliśmy poznać w powieści Francuski piesek.
Ewa to singielka z wyboru i przyzwyczajenie. Mieszka wraz z babcią i dziadkiem, choć starsze małżeństwo swą burzliwością doprowadza ją do szewskiej pasji, dziewczyna najlepiej odnajduje się w ich towarzystwie. Pewnego razu na przystanku autobusowym spotyka Adama malarza-artystę-dentystę. Nie byłoby nic dziwnego w tej niezwykłej znajomości, gdyby nie fakt, że uruchomiła ona lawinę dziwnych i niewyjaśnionych zdarzeń. Jakby tego było mało brat Ewy — Paweł postanowił się zakochać i to nie w byle kim, ale w kobiecie sporo starszej od niego i, ku przerażeniu babci, rozwódce z dzieckiem. Tragediom nie będzie końca, a w materiale przewinie się nie jeden trup i zaginiony obraz!
Z prozą Marty Obuch spotkałam się przy okazji książki Francuski piesek. Epizody z tamtej powieści śmieszą mnie do dziś, a ja poczułam, że tę autorkę mogę brać w ciemno. Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy, dlatego też jestem zasmucona faktem, iż Metoda na wnuczkę przeleciała mi przez palce, jak piach, a ja znowu zostałam sama ze wspomnieniami charyzmatycznej Ewy i jej wybuchowej babci!
Bohaterowie:
Autorka stworzyła mnóstwo postaci, wręcz całą siatkę mogłabym rzecz nawet, że przestępczą i nie będzie to kłamstwo! Trudno mi określić, kto tak naprawdę gra pierwsze skrzypce w tej powieści, bo każda postać ma swoje pięć minut i każda tworzy wyjątkowy klimat książki i jest równie ważna.
Niemniej jednak kluczową postacią jest tutaj dentysta-malarz-artysta, mężczyzna, który nieźle się zaplątał i popłynął z wyobraźnią, kiedy usiłował poderwać dziewczynę. Na szczęście kłamstwo ma krótkie nogi, a zemsta najlepiej smakuje na słodko. Podstęp Adama szybko wychodzi na jaw... przy okazji wplątując go w niemałe problemy, ale czego nie robi się dla miłości?
Ewa natomiast to kobieta, która mogłaby być przykładem dla wszystkich naiwnych i miałkich bohaterek. Dziewczyna zna swoją wartość, nie idzie ślepo za tłumem, a co najważniejsze mówi, co jej ślina na język przyniesie, jej słowna biegunka czasami więcej przynosi szkody, niż pożytku, ale jak wiadomo, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!
Prawdziwą wisienką na torcie jest babcie Ewy — emerytowana nauczycielka matematyki, fanatyk numerologii i osoba cierpiąca na podobną przypadłość jak wnuczka, mianowicie na słowną biegunkę, jak ta kobieta się rozkręci, to klękajcie narody, a jak rozkręcą się obie z Ewką, to przegadają każdego. Babcia jest niezwykle charyzmatyczną i specyficzną osobą. Do tego relacja babci z dziadkiem, rzekłabym, że wręcz patologiczna, dodaje całości oryginalnego smaku i sporej dawki humoru.
Na plus zasługuje również umieszczenie w Metodzie na wnuczkę Marchewki — policjanta, którego mogliśmy poznać w powieści Francuski piesek.
Wątki, wąteczki i... trupy.
Marta Obuch zagmatwała fabułę jak zwykle, aż dziw, że autorka sama się nie pląta w tych zawiłościach fabularnych i z każdej górki potrafi wyjść na prostą. Jestem pod wielkim wrażeniem, po raz kolejny zresztą, chylę czoła za pomysłowość, wyobraźnię i realizację całej fabuły. Książka poprowadzona sumiennie, dokładnie, a co najważniejsze, całość jest spójna, a przy zakończeniu rozwiewają się wszystkie nasze wątpliwości.
W powieści znajdziemy wątki miłosne, kryminalne, pokoleniowe, dentystyczne, artystyczna, a nawet medyczne... wierzę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Całość w dodatku jest okraszona specyficznym i zabójczym (dosłownie) poczuciem humoru.
ZAPRASZAM
Język, narracja i inne nieznaczące szczegóły...
Autorka postawiła na narrację trzecioosobową, która umożliwiła jej rozjaśnienie przed nami najbardziej zaciemnionych miejsc fabuły. Akcja książki dzieje się w Katowicach, co umożliwiło mi odbiór książki, ponieważ łatwo mogłam wyobrazić sobie miejsca odgrywanych scen. Książka jest napisana w prosty, momentami bardzo potoczny, sposób co tylko podbija jej klimat i uwydatnia naturalność nienaturalnych scen. Myślę, że oparcie całej fabuły na znanej mediom i ludziom metodzie na wnuczka, było bardzo trafnym pomysłem, autorka poniekąd pokazała, jak łatwo można zostać naciągniętym i poprzez lekkość historii, wyrazistość bohaterów i specyfikę starszych ludzi, pokazała, że ze staruszkami jest momentami jak z małymi dziećmi.
Metoda na wnuczkę to apogeum przypadków, niedomówień i pomyłek. Powieść idealna na jesienną chandrę dodaje szczyptę energii w ten pochmurny czas, przyprawia o ból brzucha i gwarantuje skurcze mięśni twarzy. Polecam osobom, które lubią się świetnie bawić przy czytaniu!
Za możliwość przeczytania dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz