Miłość może dopaść nas w najmniej oczekiwanych chwilach, strzała amora
nie pyta o gotowość, nie zważa na miejsce i czas uderza z całą mocą i
kieruje naszym życiem… Nawet w szpitalu psychiatrycznym można się
zakochać.
Nina to matka dwójki dzieci i salowa w szpitalu psychiatrycznym. Jest moim ulubionym typem bohaterki, pełna siły, determinacji i … na maksa zakręcona. W jej życiu pierwsze skrzypce grają wszyscy i niestety każdy inną melodię, nie trudno się dziwić, że dziewczyna robi wszystko byle nie zwariować. Jej były mąż to istna pierdoła, choć sam twierdzi inaczej, jej mamuśka to kobieta mająca hopla na punkcie sportu i zdrowego odżywiania, w dodatku nie wyobraża sobie życia bez faceta, więc postanawia go Ninie znaleźć, skoro ta sama nie potrafi. Na domiar złego w dziewczynie zakochuje się jeden z pacjentów szpitala, a to już wbrew wszystkiemu przestaje być śmieszne. Jacek – doktor pracujący w tym samym szpitalu co Nina – ma mniej burzliwe i zakręcone życie, w nim dominuje tylko mamusia i to dosłownie dominuje. Jackowi zdaje się, że jego matka nie dostrzegła chwili, w której on przestał być małym chłopcem, ciągle się o niego troszczy, wręcz przesadnie troszczy, pilnuje, a jej skołatane matczyne serce nie może znieść myśli, że Jacuś mógłby znaleźć sobie inną kobietę niż ona. Istny kosmos i uwierzcie, można od niego zwariować!
Moje kolejne spotkanie z piórem Agaty Przybyłek i jak zwykle jestem oczarowana… no dobra, nie jak zwykle, bo seria o Zuzannie średnio przypadła mi do gustu, nie mogłam w niej odnaleźć humoru, który pokochałam w książkach o Sosenkach. Muszę jednak przyznać, że w Ja chyba zwariuję Agata Przybyłek wraca na tory humoru z Sosenek, a tym samy z powrotem trafia w punkt mojego poczucia humoru. Przerysowane postacie i komiczne zachowania bohaterów – w tym przypadku matek Niny i Jacka – to coś, co wyróżnia tę książkę i zapewnia niemałą rozrywkę na wieczór. Historia naszych bohaterów to komedia omyłek, zwrotów akcji i … niedokończonego morderstwa. Jakiego morderstwa i dlaczego niedokończonego? O tym już nie mogę wam powiedzieć, ale zdradzę, że w zdarzenie zamieszany będzie nie kto inny jak mamuśki.
Nina to matka dwójki dzieci i salowa w szpitalu psychiatrycznym. Jest moim ulubionym typem bohaterki, pełna siły, determinacji i … na maksa zakręcona. W jej życiu pierwsze skrzypce grają wszyscy i niestety każdy inną melodię, nie trudno się dziwić, że dziewczyna robi wszystko byle nie zwariować. Jej były mąż to istna pierdoła, choć sam twierdzi inaczej, jej mamuśka to kobieta mająca hopla na punkcie sportu i zdrowego odżywiania, w dodatku nie wyobraża sobie życia bez faceta, więc postanawia go Ninie znaleźć, skoro ta sama nie potrafi. Na domiar złego w dziewczynie zakochuje się jeden z pacjentów szpitala, a to już wbrew wszystkiemu przestaje być śmieszne. Jacek – doktor pracujący w tym samym szpitalu co Nina – ma mniej burzliwe i zakręcone życie, w nim dominuje tylko mamusia i to dosłownie dominuje. Jackowi zdaje się, że jego matka nie dostrzegła chwili, w której on przestał być małym chłopcem, ciągle się o niego troszczy, wręcz przesadnie troszczy, pilnuje, a jej skołatane matczyne serce nie może znieść myśli, że Jacuś mógłby znaleźć sobie inną kobietę niż ona. Istny kosmos i uwierzcie, można od niego zwariować!
Moje kolejne spotkanie z piórem Agaty Przybyłek i jak zwykle jestem oczarowana… no dobra, nie jak zwykle, bo seria o Zuzannie średnio przypadła mi do gustu, nie mogłam w niej odnaleźć humoru, który pokochałam w książkach o Sosenkach. Muszę jednak przyznać, że w Ja chyba zwariuję Agata Przybyłek wraca na tory humoru z Sosenek, a tym samy z powrotem trafia w punkt mojego poczucia humoru. Przerysowane postacie i komiczne zachowania bohaterów – w tym przypadku matek Niny i Jacka – to coś, co wyróżnia tę książkę i zapewnia niemałą rozrywkę na wieczór. Historia naszych bohaterów to komedia omyłek, zwrotów akcji i … niedokończonego morderstwa. Jakiego morderstwa i dlaczego niedokończonego? O tym już nie mogę wam powiedzieć, ale zdradzę, że w zdarzenie zamieszany będzie nie kto inny jak mamuśki.
Całość
napisana lekkim, momentami potocznym językiem. Czyta się błyskawicznie,
a humor zawarty w treści rozpromienia czytelnika do końca dnia. Muszę
przyznać, że ponad dobrą rozrywką autorce udało się też umieścić w
postaci wątek miłosny, który budowany był od podstaw, szedł powolnie
swoim rytmem i nie przytłaczał całej opowieści. Akcja gna do przodu, a
czytelnik nie ma chwili oddechu, co chwilę parskałam śmiechem i nie
mogłam uwierzyć, jak wiele prawdy może być w tych śmiesznych, momentami
wręcz głupkowatych, opowieściach. Ciekawe postacie, nadające wyjątkowy
klimat – nie tylko mamuśki są tu charyzmatyczne – mamy też pana Wiesława
– pacjenta szpitala psychiatrycznego, który jest szalenie zakochany w
Ninie. Igora – byłego męża Niny, który nawet nie wie, do której szkoły
chodzą jego życie i czego się nie dotknie, to koncertowo niszczy. No i
dzieci Niny, rezolutna Kalinka i mały Ignaś. Jestem oczarowana tymi
dzieciakami i nie wiem, jak autorce udało się tak wszystko idealnie
wykreować, w te liczne postacie włożyć życie i sprawić, że czytelnik ma
poczucie, iż czyta opowieść przeciętnej kobiety, której życie to istne
tornado połączone z tajfunem i z mamuśką na dokładkę.
Ja chyba zwariuję to zabawna opowieść o miłości, która przychodzi bez zaproszenia. To również historia pełna żartów i przypadków, które rozśmieszą największych ponuraków. Ja jestem usatysfakcjonowana lekturą i choć nie jest to typ książek, które wzbudzają skrajne emocje, to gwarantuje, że będziecie płakać – tym razem ze śmiechu.
Ja chyba zwariuję to zabawna opowieść o miłości, która przychodzi bez zaproszenia. To również historia pełna żartów i przypadków, które rozśmieszą największych ponuraków. Ja jestem usatysfakcjonowana lekturą i choć nie jest to typ książek, które wzbudzają skrajne emocje, to gwarantuje, że będziecie płakać – tym razem ze śmiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz