Nigdy nie ma odpowiedniej pory na dziecko, najpierw są studia, potem stopniowo wspinamy się na szczeble kariery, gdzie w całym tym zawirowaniu znaleźć czas na zakładanie rodziny? Kiedy macierzyństwo boleśnie zderza się z pragnieniem robienia kariery, trudno o proste rozwiązania.
Brian i Diane to para niemal idealna, uzupełniają się w każdym calu. Jedno z nich pragnie założyć rodzinę, spłodzić potomka, drugie jest temu przeciwne. Jednak kiedy małżeństwo dowiaduje się, że zostaną rodzicami, postanawiają stawić czoła nowym obowiązkom i odnaleźć się w innej roli. Niestety ich szczęście nie trwa długo, chwilę przed rozwiązaniem ciąży, okazuje się, że Brian musi wyjechać do Londynu, aby nadzorować otwarcie nowej filii swojej firmy. Wyjazd przedłuża się w nieskończoność, a młoda matka nie potrafi sobie poradzić z lękiem przed zostawieniem swojej córki, choć na chwilę samej. W dodatku w otoczeniu Diane zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja nie jest normalną.
Nie wiem, od czego zacząć, w jakim miejscu ulokować moje skołatane serce i nerwy. Nie mam pojęcia jak jednoznacznie przekonać was do sięgnięcia po tę książkę. Moje emocje po raz kolejny zostały wystawione na ciężką próbę. Postaram się jednak opowiedzieć wszystko po kolei, w miarę spójnie.
Na pierwszy rzut weźmy problematykę książki. Autorka dotknęła w niebanalny sposób psychozy poporodowej, pewnie większość z was może pomylić ten stan z depresją poporodową, jednak to nie to samo. Na temat tak zwanego baby bluesa, czy nawet samej depresji, już wiele wiemy, nie jest do dla nas temat zupełnie obcy. Jednak psychoza nadal zostaje w sferze tabu i nie wiem, czy kiedykolwiek z tej sfery wyjdzie. Większość otoczenia, jak i same zainteresowane bagatelizują pierwsze objawy choroby, a niestety w skrajnych przypadkach psychoza może być tragiczna w skutkach. Jednak Steena Holmes ugryzła temat z zupełnie innej strony, pokazała nam inne mechanizmy i zaszokowała czytelnikiem rozwojem sytuacji i niespodziewanym zakończeniem. Podobno dobry thriller psychologiczny możemy poznać po finiszu, który zostawia czytelnika z zaskoczeniem malującym się na twarzy i z głową pełną gonitwy myśli, właśnie w takim stanie zostawiła mnie książka Dziecko wspomnień.
W tej książce lepiej poznajemy główną bohaterkę, pomaga nam w tym narracja prowadzona w pierwszej osobie, gdzie jednym z narratorów jest Diane. Jednak lektura ta została podzielona na dwie części, przed i po pojawieniu się na świecie dziecka. Rozdziały pisane są naprzemiennie przed i po a narratorami w częściach przed są zarówno Diane, jak i Brian. Autorka w perfekcyjny sposób ukazała percepcję młodej matki i kobiety, która tej roli się obawia. Mamy w jasny sposób przedstawione obawy i troski naszej bohaterki. Myślę, że nam kobietom, w szczególności matkom, będzie się łatwiej zjednać z postacią. W większości sytuacji możemy sobie pomyśleć, że właśnie w taki sam sposób reagowaliśmy na każdy ruch naszego maleństwa i darzyliśmy nasze maluchy taką samą bezwarunkową miłością. Również relacje między bohaterami zostały przedstawione w sposób ujmujący. Podobała mi się jedność w tym małżeństwie, zgoda i wielkie pokłady miłości. Para wspiera się nawzajem i razem stawia czoła przeciwnościom losu. Przyjaźnie nieszablonowe i wyjątkowe oraz rodzinne tajemnice tylko w rewelacyjny sposób dopełniają całość.
Dziecko wspomnień to książka pełna emocji, niewymuszonych i niespodziewanych zwrotów akcji. Zaskakuje zakończeniem i boleśnie zmusza do refleksji. Polecam z czystym sumieniem.
Za możliwość przeczytania dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz