09:00

Czy szesnastoletnia dziewczyna, może pisać dobre ksiażki? "Slatorn. Przeznaczenie".






Czasami, kiedy czytam jakiś debiut, w głębi duszy zastanawiam się, dlaczego wydawca zgodził się na wydanie tej właśnie książki. Czasami powieści naprawdę nie są wartościowe i godne publikacji. Jednak są i takie, które pomimo błędów potrafią zaintrygować. Do jakiej kategorii podporządkuję Slatron. Przeznaczenie?

Salamina jako sześcioletnie dziecko zostaje znaleziona na plaży, porzucona, bezbronna, z zanikiem pamięci. Ludzie, którzy ją znaleźli, postanowili ja przygarnąć. Po upływie dziesięciu lat od adopcji, kiedy Salamina kończy szesnaście lat, dostaje list ze szkoły zajmującej się opieką nad istotami nadludzkimi. Oczywiście dziewczyna wraz z rodzicami podejmuje decyzję, że pójdzie do wspomnianej placówki i postara się dowiedzieć, skąd wywodzą się jej korzenie. Kim jest Salamina? Jakie przygody spotkają ją w szkole dla postaci nadludzkich? Czy relację z innymi uczniami okażą się trudne do zbudowania?

Na wstępie powiem, że aktorka książki ma szesnaście lat. Tak tylko tyle. Byłam w szoku, kiedy zaczęłam czytać tę książkę i zerknęłam na skrzydełko okładki i przekonałam się z jak młodym piórem mam do czynienia. Przyznam szczerze, że moja pierwsza myśl była, iż ta książka nie może być dobra, wszak młoda dziewczyna nie jest zdolna do wykreowania świata, który zdoła mnie wciągnąć. Wiedziałam, że nie ocenia się książki po okładce, a teraz przekonałam się, iż nie ocenia się jej również poprzez pryzmat wieku autora. Oczywiście, nie będę piać z zachwytu, bo książka ma błędy, ale są to raczej drobne potknięcia, które zdarzają się większości debiutantów. Dziewczyna jest młoda zdolna i widać, że włożyła całą swoją energię w tworzenie tej historii. Wypadła lepiej na tle debiutantów niż niejedna dojrzała kobieta. Przejdę jednak do sedna sprawy. Na pierwszy rzut wymienię minusy, abym mogła na zakończenie odrobinę osłodzić moją opinię.



Każdy z nas idzie przez życie, próbując odnaleźć siebie różnymi sposobami.


W książkach najbardziej cenię sobie emocje, skrajne i rozmaite. Aleksandra niestety na tej płaszczyźnie nie zadowoliła mnie, sfera emocjonalna jest bardzo wymuszona i odrobinę sztuczna. Nie czułam się poruszona. Jednak wiem, jak ciężko jest słowem pisanym wzbudzić w czytelniku emocje. Udało się to tylko nielicznym debiutantom. Autorka w przypadku tej książki skupiła się na poprawności na spójności, co oczywiście przemawia na jej korzyść, ale niestety zaniedbała sferę emocjonalną. Dlatego też za to otrzymuje ode mnie minus, no i mam nadzieję, że następnym razem będzie nieco lepiej. Kolejny minusik daję za zapychacze, które ja nazywam syndromem debiutanta 😉. Mianowicie chodzi o to, że Pani Aleksandra zamieszcza w fabule dużo nic nieznaczących szczegółów. Pisze o tym, jak bohaterowie są ubrani, jak wyglądają, co jedzą, to jest dobre, o ile jest idealnie wyważone z emocjami bohaterów. Następnym razem mniej zapychaczy, więcej uczuć i myśli postaci i będzie wręcz idealnie.
Okładka również nie pasuje mi klimatem do powieści, ponieważ może zmylić. Przywodzi na myśl, emocjonującą obyczajówkę, a charakter książki jest zgoła inny.

Troszkę sobie ponarzekałam, lubię się czepiać, myślałam, że w przypadku tej książki wymienię więcej minusów. Byłam przekonana, że w fabule będzie pełno dziur, a całości będzie brakowało spójności. Jednak srogo się pomyliłam. Książka jest spójna, mimo że wszystkie wątki nie zostały zamknięte, ale liczę na ich uzupełnienie w kontynuacji. Ponadto uważam, że świat wykreowany przez autorkę idealnie zaciera się ze światem realnym. Na samym początku miałam wrażenie, że Pani Aleksandra odrobinę zbyt bardzo pójdzie z fabułą w stronę Harry’ego Pottera, ta szkoła dla postaci nadludzkich, ten niespodziewany list. Potem były momenty, kiedy miałam wrażenie, że relacje między bohaterami są podobne, do tych z serii Lux. Jednak szybko przekonałam się, że autorka ma zupełnie inny pomysł na rozwój wydarzeń.




Księżyc jest wysoko, a światła już pogasły.
Teraz na niebie świecą tylko gwiazdy.
To był wspaniały dzień, pełen smutku i radości,
ale już pora na sen.
Śnij o mej miłości. [...]



Warto również szepnąć słówko o stylu autorki, jestem pełna podziwu dla jej pióra. Pomijam płynność pisania, bo ona jest bez zarzutu, ale skupię się przez moment na języku. Myślę, że Aleksandra Szymaniak jest bardzo dojrzała, jak na swój wiek, jej język jest wyszukany, ale nie wymuszony, sprawnie operuje skomplikowanymi zdaniami i dobrze radzi sobie z synonimami, które są dla autorów, mam wyraźnie, największą zmorą. Pogratulować, bo jest potencjał i myślę, że warto go szlifować i zgłębiać.

Splot sytuacji, miejsc i akcji, sprawia, że mniej więcej w połowie książki, już nie potrafiłam się od niej oderwać, śledziłam wydarzenia z zapartym tchem. Kibicowałam głównej bohaterce, obserwowałam jej relacje z innymi ludźmi. Momentami miałam wrażenie, że Salamina jest zbyt infantylna, ale szybko przypominałam sobie, że dziewczyna ma dopiero szesnaście lat i ma prawo do niektórych zachowań. Pomimo tego, że nastolatką już nie jestem, przynajmniej tak twierdzi metryka, to odnalazłam się w świecie wykreowanym przez Aleksandrę i z wielkim zaciekawieniem wyczekuje kolejnej części.


Zakłądka do ksiakzi, morze, lato, wakacje, dziewczynka na plaży, dziecko na plaży, zagubiona dziewczynka na plaży.





Slatron. Przeznaczenie to dobra zapowiedź kolejnych tomów budzi ciekawość, nie nudzi, gwarantuje rozrywkę na szary wieczór. Myślę, że spodoba się przede wszystkim młodszym czytelnikom, ale i dla starszych coś się znajdzie. Nie czuje się zawiedziona tą lekturą i nie żałuję czasu spędzonego przy czytaniu. Przekonajcie się sami, że w tej dziewczynie tkwi potencjał.

Ocena: 4/6 (dobra)

Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Książko, miłości moja. , Blogger