Ognisty pocałunek
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł oryginalny: White Hot Kiss
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Cykl: Dark Elements
Wydawnictwo: Filia
Gatunek: Fantastyka młodzieżowa
Ocena: 4+/6 (bardzo dobra)
Pierwszy pocałunek pamięta się całe życie. Co, jednak jeżeli pierwszy pocałunek oznacza ostatni? Dlaczego ostatni? Dlatego, że po nim na świecie może pozostać tylko nicość...
Layla jest w połowie demonem w połowie strażnikiem. Porzucona przez rodziców zostaje przygarnięta przez strażników. Jej lata wczesnego dorastania są inne niż wszystkich nastolatek. Strażnicy to gargulce, które na co dzień wyglądają jak zwykli ludzie, a wieczorami wychodzą na polowania, aby wyeliminować demoniczne postacie z ludzkiego świata. Życie Layli, choć inne od reszty, jest jednak spokojne i odrobinę monotonne. Dziewczyna przyjaźni się z gargulcem Zaynem, który jest dla niej kimś więcej niż zwykłym przyjacielem. Dznie spędza w szkole a popołudnia na nauce. Jednak pewnego dnia splot wydarzeń i nieoczekiwanych sytuacji sprawia, że wszystko się komplikuje. Na jej drodze staje Roth — demon wyższej kasty, który pojawia się i mąci dziewczynie w głowie. Czy na tej znajomości ucierpi jej wieloletnia przyjaźń z gargulcem Zaynem? Czy Laylia sprzeciwi się swojej rodzinie cechującej się dobrem i wybierze mrok u boku Rotha? O tym dowiecie się z książki Ognisty pocałunek.
Jest to moje kolejne spotkanie z tą autorką. Wcześniej zachwyciła mnie ona serią Lux, w której mamy do czynienia z kosmitami. Książki te różnią się od siebie diametralnie, choć Ognisty pocałunek, mnie wciągnął i zapewnił mi miłą rozrywkę, to jednak moje serduszko czytelnicze pozostaje z Luksjanami.
Jak zapewne wiecie, uwielbiam czytać literaturę młodzieżową, niestraszne mi fantastyczne stworzy, o ile jest to wszystko ukazane w dobrym guście. Tutaj było nie najgorzej. Jennifer L.Armentrout po raz kolejny pokazała mi, że potrafi w zadziwiający sposób połączyć fikcję z rzeczywistością. W Ognistym pocałunku normalny świat zazębia się idealnie z tym wykreowanym przez autorkę. Wszystko ze sobą współgra, a fakty i mity są przedstawione w taki sposób, że zaczynami w nie wierzyć i doszukiwać się w całości, choć ziarna prawdy.
Wielu z was widząc książkę młodzieżową, powie to nie dla mnie, jestem za stara. Ja młodzieżą też już nie jestem, a w takich książkach odnajduję się doskonale. Oczywiście nie wszystkie są dobre, nie każdą rozumiem i potrafię się z nią utożsamiać. Skłaniam się często ku książkom, które mają w sobie jakiś morał, jakąś drobną sentencję, która przekazana w prosty sposób ma oddźwięk niezależnie od wieku. Zauważyłam, że w książkach Armentrout taką życiową prawdą jest równość. W serii Lux usiłowała nam pokazać, że wszyscy jesteśmy tacy sami, ale dopiero w Ognistym pocałunku, wyszło to dobrze. Mamy tutaj czyste zło w postaci demonów i innych istot z kręgów piekieł i mamy dobro w idealnej postaci, czyli strażników. Patrzymy na nich schematycznie, a tymczasem, każdy z nich jest indywidualnością. Tak samo jest w prawdziwym życiu, postrzegamy ludzi, dzieląc ich na grupy i tworząc podkategorie dla lepszych i gorszych. Myśląc inny, myślimy gorszy, tymczasem życie niejednokrotnie udowodniło, że ludzie albo są ludzcy, albo są pozbawieni skrupułów i nie ma to nic wspólnego z ich wiarą czy przynależnością.
Co w książce mnie pochłonęło? Oczywiście akcja, która pędzi w przód i nie wiemy, co wydarzy się za zakrętem. Kombinacja wątków i relacji sprawia, że każda kartka jest przepełniona jakimiś emocjami. Zdarzało mi się śmiać z dziwnych dialogów, jakie miały miejsce, momentami moje serce rosło od wyimaginowanej miłości, aby po chwili zostać strąconym do kręgów piekieł. Bez wątpienia muszę przyznać, że wątek miłosny został poprowadzony umiejętnie. Rzecz dzieje się pomału i stanowczo za szybko się kończy, nie wiem nawet czy ta miłość miała miejsce, czy ja sobie ją wmówiłam?
Jednak książka ma jeden drobny minus, który uwierał mnie od samego początku, do ostatniej kartki. Przez cały ten czas żyłam nadzieją, że zostanę usatysfakcjonowana, jednak moja ciekawość nie została zaspokojona. Mianowicie chodzi o to, że autorka nie wykorzystała potencjału, jaki tkwił w przyjaźni między Laylą a Zaynem. Oczywiście było tak, że chłopak martwił się o przyjaciółkę, chciał ją chronić, ale było to jakoś odrobinę zbyt sztuczne. Nie czułam głębi w tym uczuciu, może poczuję ją w kolejnych tomach, tutaj nie przemówił do mnie ten wątek.
Natomiast wątek z Rotchem to coś, co polubiłam. Uwielbiam czytać w książkach o niegrzecznych chłopcach, jednak o demonach jeszcze nie miałam okazji czytać. Przynajmniej nie o demonach takiej rangi. Jestem bez wątpienia fanką tej postaci, która urzekła mnie tym, że łamie schematy. Pokazuje nam, że dobro nie zawsze jest białe a zło czarne, udowadnia, że istnieją na ziemi kolory szarości, każdy z nas ma w sobie tyle samo dobra co zła, to od nas zależy, którą droga pójdziemy. Layla walczy ze swoją demoniczną postacią, nie chce być zła. Jej postać jest każdym z nas, wielu z ludzi każdego dnia zmaga się z pokusami życia, które kuszą nas do grzechu, wszystko zależy od naszej siły charakteru, czy ulegniemy pokusom, czy też nie.
Niewątpliwym plusem jest również zakończenie książki. Wzbudziło ono we mnie wiele emocji, wystawiło moje nerwy na próbę. Czuję się niezaspokojona tym zakończeniem, choć z drugiej strony uważam, że mogłoby już tak zostać, jak jest... jednak jest jeszcze kilka pytań, na które chciałabym poznać odpowiedzi.
Ognisty pocałunek to młodzieżowa książka, która pod płaszczykiem fantastyki ukryła ważne życiowe prawdy. Powieść ta przypadnie do gustu przede wszystkim czytelnikom, którzy lubują się w lekkich książkach fantastycznych, oraz osobom młodym. Powieść pokazuje miłość, przyjaźń, udowadnia nam, że nie zawsze to, co z pozoru oczywiste, jest oczywiste po czasie. Pokazuje, że zło jest jedynie naszym świadomym wyborem. Udowadnia, że nikt nie jest w stu procentach zły, lub dobry. Polecam, naprawdę warto poznać tę lekką, aczkolwiek interesującą opowieść o demonach i gargulcach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz