07:30

Wikingowie.

Wikingowie. Wilcze dziedzictwo
Autor: Radosław Lewandowski
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: marzec 2016 r.
Liczba stron: 432
Ocena: 3+/6 (przeciętna)















Zazwyczaj nie sięgam po tego rodzaju literaturę... no dobra nigdy nie czytałam podobnej historii. Jestem całkowitym świeżakiem w tym temacie. Co zatem skłoniło mnie to poznania historii o Wikingach? No ta okładka piękna! I zapowiedzi, z których wywnioskowałam, że musi to być niezwykle krwawa lektura. Postanowiłam odpocząć od wszystkich słodkich historii i zająć się Wikingami.

Europa Północna, X wiek n.e. Szwedzi, Norwegowie i Duńczycy od lat toczą między sobą krwawe wojny o ziemię, bogactwa i honor. Tłem dla pasjonującej, trzymającej w napięciu akcji są wielkie lądowe i morskie bitwy, wspaniałe zwycięstwa i dotkliwe klęski, tajemne groty wypełnione nieprzebranymi skarbami, gorąca miłość i młodzieńcze zauroczenia. Ambicje Wikingów sięgały daleko poza granice skutej lodem Skandynawii; w książce śledzimy także losy uczestników zuchwałych wypraw do Ameryki Północnej i na Półwysep Iberyjski, gdzie wojownicy z surowej Północy nie zawahali się rzucić wyzwania chrześcijańskiemu królestwu Leónu i muzułmańskiemu Emiratowi Kordoby.  (Fragment opisu pochodzi ze strony lubimyczytac.pl)

Zastanawiacie się zapewne dlaczegóż to w mojej recenzji, akurat dziś, pojawił się zapożyczony opis treści. Odpowiedź jest prosta, nie byłam w stanie nakreślić wam fabuły w jasny sposób, a jednocześnie nie zdradzając akcji. Przepraszam was, ale dziś musicie mi to wybaczyć. W tej książce dzieje się tak wiele, że każde moje nieprzemyślane słowo może być dla przyszłych czytelników spoilerem. Autor podzielił książkę na cztery oddzielne księgi, które obrazują nam losy poszczególnych ludzi. W momencie przeskoku z pierwszej księgi do drugiej można odczuć minimalny chaos, jednak z czasem przystosowujemy się do nowej sytuacji i oddajemy ponownie akcji.
Na wstępie poznajemy oczywiście nie kogo innego jak Wikingów. Może te postacie nie wzbudziły we mnie sympatii (dziwiłabym się, gdyby tak było), ale znalazł się wśród ogółu jeden mężczyzna, który przykuł moją uwagę i mocno mu kibicowałam. Mowa oczywiście o Oddim. Podobało mi się to, w jaki sposób autor przedstawił te postacie. Jak pokazał, chęć syna, aby dorównać potężnemu ojcu.
Było to takie miłe wprowadzenie, swego rodzaju normalności w tak brutalna i bezwzględną książkę. Autor umiejętnie wplata w fabułę wątki, które ośmielę się nazwać obyczajowymi, choć obyczaj to dla nich za wielkie słowo. Były to aspekty, które wprowadzały w klimat powieści odrobinę ludzkich uczuć, mamy minimalny (a nawet mniejszy) wątek miłosny, dostrzegamy stosunki poszczególnych grób, dostrzegłam minimalną hierarchię wśród Wikingów, a poszczególne szczeble tejże drabiny zajmowali mężczyźni pozbawieni skrupułów i niezwykle silni fizycznie.

Kolejnym aspektem, jaki przypadł mi do gustu, jest umieszczenie w fabule odniesień do bogów mitologi nordyckiej. Mitologia jest jednym z niewielu wierzeń, które wzbudzają we mnie wiele ciekawości, niegdyś interesowałam się wszelkimi rodzajami mitów, dlatego też takie odniesienia wzbudziły we mnie przychylność. Na plusik zasługuje też to, w jaki sposób autor potraktował wierzenia ludzi z dziesiątego wieku, podobały mi się wszelkiego rodzaju zabobony i inne niespotykane i niepraktykowane aspekty wiary
Nie oszukujmy się, jednak nie jest to lekka i przyjemna lektura, mimo że Radosław Lewandowski pisze w sposób lekki i czyta się go płynnie, to jednak książka może budzić niesmak. Mówię, że może budzić, ponieważ ja nie poczułam się zniesmaczona opisami zbrodni, bitew i wszelkiego rodzaju metod zadawania bólu. Powiem więcej, liczyłam na więcej krwawych scen, na więcej bitew, rabunków i podbojów. No cóż, taki ze mnie dziwny typ kobiety, że lubię, kiedy jest do bólu słodko, albo wręcz przeciwnie. Z zapowiedzi wywnioskowałam, że mogę liczyć na wiele bitew, a dostałam mniej, niż oczekiwałam. Momentami naprawdę się nudziłam, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się tak, aby sceneria walki nie wzbudziła we mnie żadnych emocji... tutaj niestety tak było






Wikingowie. Wilcze dziedzictwo to brutalna, prawdziwa i nietuzinkowa książka. Jednak ja nie do końca się w niej odnalazłam, może nie jestem bardzo zawiedziona, ale nastawiona entuzjastycznie też nie jestem. Autor zbudował powieść do bólu realną i doskonale wyważoną. Fabuła była przemyślana i zrealizowana w najmniejszym szczególe. Może nie jest to historyczne dzieło sztuki, ale przyjemna lektura rozrywkowa. 


Za możliwość przeczytania, dziękuję:

Książkę kupicie w korzystnej cenie TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Książko, miłości moja. , Blogger