Autor: Jojo Moyes
Tytuł oryginalny: Me Before You
Tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska
Wydawnictwo: Świat książki
Gatunek: literatura współczesna/ dramat
Ocena: 6/6 (powyżej oczekiwań)
Życie jest kruche i przewrotne, w jednej chwili daje nam od siebie wszystko, a w następnej zabiera z nawiązką. Nie możemy przewidzieć tego, co wydarzy się za moment i do końca nie możemy przewidzieć, co przyniesie kolejny dzień.
Jojo Moyes brytyjska dziennikarka i pisarka. Na swoim koncie ma już wiele książek. Mieszka w Essex z mężem i trójką dzieci. Powieść Zanim się pojawiłeś sprzedano w ilości ponad pół miliona egzemplarzy i przetłumaczono na 31 języków.
Lou Clark, młoda zdolna kobieta. Od kilku lat w związku z Patrickiem. Niezwykle inteligentna i pełna humoru. Staje właśnie na rozdrożu swoich życiowych dróg. Straciła prace i nie wie, w którą stronę powinna się udać, aby na nowo poukładać swoje życie. Tak trafia na ofertę pracy u Willa, mężczyzny, któremu życie zabrało więcej, niż dało. Chłopak został ciężko ranny w wypadku motocyklowym, cierpi teraz na niedowład czterokończynowy, Lou wprowadzi do jego życia odrobinę promieni słonecznych i oświetli panujący w nim mrok.
,,Człowiek ma jedno życie i właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da."
Och cóż to była za książka. Jednak postaram się zacząć od początku i nie dać się ponieść emocjom... aczkolwiek nie gwarantuje, że moje uczucia nie wezmą góry i recenzja nie będzie nimi przepełniona.
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa, jednak autorka pokusiła się o wplecenie, gdzieś pomiędzy rozdziałów przedstawiających perspektywę innych bohaterów. Głównym narratorem jest Lou, dziewczyna, której nie da się nie lubić. Jest niezwykle zabawna, cechuje się oryginalnym podejściem do życia i nieprzeciętnym stylem. Jednak jest też coś, co wyniszcza ją od środka, nie pozwala jej ruszyć z miejsca, żyje z poczuciem zawieszenia.
Will, podopieczny Lou, jest prawdziwym samcem z krwi i kości, jednak jego niepełnosprawność nie pozwala mu cieszyć się z tego, że w ogóle żyje. Niegdyś był mężczyzną, który brał z życia garściami. Lubił ryzyko, skoki na bungee i pływanie z delfinami. W jednej sekundzie jego życie rozpadło się w drobny mak. Choć dziś jest podtrzymywany na duchu przez Lou, która nieustannie usiłuje pokazać mu, że życie nie jest wcale takie złe, jeżeli nauczymy się z nim obsługiwać na nowo. On jednak jest zdeterminowany, nie chce, aby jego egzystencja wyglądała w ten sposób, nie chce być niczyim ciężarem.
W powieści mamy kilkoro bohaterów, każdy z nich jest charyzmatyczną, indywidualną jednostką. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, w jaki sposób autorce udało się wykreować wszystkie postacie, tak aby sprawiały wrażenie realnych ludzi. Dostajemy dostojną matkę Willa, która na pierwszy rzut oka wydaje się zimna i wyrachowana, jednak przy bliższym poznaniu, przestałam ją analizować, a zaczęłam minimalnie rozumieć. Tak samo jest z kreacją rodziny Lou. Jej dom jest mały, ciasny, ale pełen miłości. Bardzo polubiłam tę rodzinę, dodaje całej powieści niezwykłego ciepła i polotu. W przeciwieństwie do rodziny Willa, która nie okazuje większych uczuć, rodzice Lou są prawdziwi i stereotypowi. Znaczącą postacią jest również chłopak dziewczyny, którego nie polubiłam, irytował mnie swoim zachowaniem, zadufaniem w sobie i ogólną postawą.
,,Kiedy wpada się po uszy w zupełnie inne życie [...] człowiek musi się na nowo zastanowić kim jest. Albo jak widzą go inni"
Autorka w swojej powieści porusza wiele życiowych wątków. Oczywiście pierwsze skrzypce gra tutaj choroba głównego bohatera, jednak nie jest to jedyny wątek obecny w powieści. Jojo Moyes zbudowała powieść wielowątkową, pełną skrajnych emocji i bolesnych chwil. Pozwoliła mi się w niej zatracić, aby za moment zmienić moje serce w popiół. Dostajemy ciekawie zarysowany wątek choroby i niepełnosprawności. Pisarka porusza tematy tabu, odrobinę szokuje jednocześnie, zmuszając do refleksji. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, w którą stronę ukierunkowała się fabuła książki, wydawało mi się, że powinno być inaczej, nie tak to wszystko sobie wyobrażałam. Aczkolwiek po głębszym przeanalizowaniu akcji, postanowiłam nie oceniać, nie zagłębiać się w sens tego zakończenia. Łatwo jest ludziom opiniować czyjeś zachowanie w momencie, kiedy sami nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji, ja oceniać nie będę, choć nadal pewne aspekty są dla mnie niezrozumiałe.
Podobało mi się również to, w jaki sposób autorka mówi o ważnych sprawach. Ta powieść dotyka poważnych aspektów życia, dostajemy chorobę, rozmyślanie o eutanazji i niebanalny związek dwojga ludzi. Jest to jedna z tych książek, przy których można wylać morze łez. Ja jednak nie wylałam morza, a nawet nie uroniłam kropli, ponieważ ktoś już gdzieś po drodze zdążył mi zdradzić kilka szczegółów z fabuły, jak i zakończenie. Choć przyznaję, że gdybym nie wiedziała jak to wszystko, się potoczy, to w życiu nie obstawiałabym takiego finiszu.
Chciałam jeszcze wspomnieć o tym, w jaki sposób autorka poruszyła temat poszerzania granic. Lou miała być pomocną duszyczką, łączącym ogniwem, które scali Willa z powrotem z sensem życia. Jednak nie tylko ona miała na niego kojący wpływ, on również oferował jej więcej, niż jesteśmy w stanie przewidzieć. To dzięki Willowi, dziewczyna rozkwitała na naszych oczach, oboje działali na siebie jak terapia oczyszczająca, to jest piękne i jednocześnie niewiarygodne.
Zanim się pojawiłeś to piękna i życiowa opowieść. Wzbudza w czytelniku morze emocji, wynosi nas na wyżyny uwielbienia, aby w jednej chwili spuścić w nicość. Dawno nie przeżyłam czegoś takiego. Autorka w piękny sposób opowiada o bliskości, o potrzebie życia pełną piersią, a przede wszystkim o poszerzaniu własnych granic. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz