Ósmy kolor tęczy
Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Videograf SA
Gatunek: Literatura młodzieżowa/ kobieca
Liczba stron: 276
Data wydania: luty 2016r.
Ocena: 6/6 (Powyżej oczekiwań!)
Czerwień... Pomarańcz... Żółć...
Zieleń... Błękit... Fiolet... Granat... a jaki jest ósmy kolor tęczy? Tego będę
chciała się dowiedzieć z książki Martyny Senator, która została wydana nakładem
wydawnictwa Videograf i nosi obiecujący tytuł Ósmy kolor tęczy.
Jest to moje pierwsze spotkanie z
piórem Pani Martyny, inni czytelnicy mogą kojarzyć autorkę po jej debiutanckiej
powieści Wolność mówi szeptem.
Lilka przeżyła tragiczny wypadek
samochodowy, w którym zginęła jej matka. Ona sama płaci wielką cenę za życie,
tą ceną jest wzrok. Dziewczyna popadła w depresje, nie potrafiła odnaleźć się w
nowej rzeczywistości, w której panuje mrok. My dostajemy Lilkę pięć lat po tragicznych
wydarzeniach, mimo że uśmiech wrócił na jej twarz, dziewczyna nie żyje pełnią
życia. Nie potrafi przełamać pewnych barier, które wyrosły na jej drodze, z
pomocą przychodzi jej Tomasz - korepetytor fizyki.
Zacznę od danych technicznych,
żeby suche fakty mieć już z głowy i zająć się emocjami, a będzie ich sporo!
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa, dostajemy świat przedstawiony z
perspektywy niewidomej Lilki. Opisy, jakie autorka wplotła w fabułę, są bardzo
ujmujące, nie dostajemy suchych faktów, tylko analizę myśli bohaterki, kiedy otrzymujemy opisy wnętrz, nie są one beznadziejnie szczegółowe, a raczej zadziwiająco
ciekawe. Ta książka poruszyła wszystkie moje zmysły, zastanawiałam się jakbym
odbierała otoczenie, gdybym nie mogła go dostrzec. Zostałam wciągnięta w świat Lilki
już w prologu i nie mogłam się oderwać od książki, póki nie przeczytałam epilogu.
Jak usiadłam w fotelu, tak nie wstałam do momentu zakończenia historii, na
koniec przytuliłam ją mocno do serca i stwierdziła, że znalazłam nową ulubioną
polską książkę. Może moja dzisiejsza recenzja będzie nieco chaotyczna, może nie
będzie szczegółowa i dogłębna, ponieważ będzie napisana emocjami, które mną
targają.
Styl, jaki wyrabia sobie Pani
Martyna Senator, jest niezwykle lekki i przyjemny. Przez tekst niemalże
płyniemy, zdania są dopieszczone w każdym calu. Widać, że autorka wkłada w
swoją twórczość całą siebie, wszystkie swoje emocje i wielki skrawek serca. Pani
Martyna potrafi poruszyć czytelnika, przedstawić trudną historię w taki sposób,
aby nas nie zmęczyć, ale złapać za serce i nie puszczać. Brawo!
Pierwszym wątkiem, jaki chciałam
omówić, jest przedstawienie postaci. Oczywiście główną bohaterką jest Lilka i to
wkoło niej się wszystko kręci, na stronach powieści widzimy jak z poczwarki,
przeobraża się w pięknego motyla. Na pierwszych stronach jest zamknięta w swoim
świecie, z kolei na ostatnich kruszy mur, jaki wkoło siebie zbudowała i stara się
cieszyć życiem jak sama mówi:
,,Być może zapomniałam, jak się lata, ale to wcale nie oznacza, że nigdy sobie nie przypomnę. "
Lila to postać dynamiczna, możemy
zaobserwować skomplikowany proces jej przemiany. Wzbudza w nas wiele emocji, w
jednej chwili nas zachwyca, w kolejnej kompletnie jej nie rozumiemy. Ta postać
jest bez skazy, a jednocześnie nie jest przerysowana, autorka zbudowała ją tak, że możemy sobie wyobrazić, że gdzieś
w świecie żyje taka Lilka.
Znaczącą postacią jest też
Klaudia - starsza siostra Lilki, która odrobinę przejęła role matki, stara się
chronić siostrę i choć nie zawsze działa mądrze, to jednak kierują nią ważne
pobudki.
Oczywiście jest jeszcze Tomek,
który pojawia się nie wiadomo skąd i przewraca, już zagmatwane życie Lilki, do
góry nogami.
Tomek jest tym znaczącym spoiwem
łączącym Lilkę ze światem zewnętrznym, jest dla niej jak nauczyciel - nie
tylko fizyki - On uczy ją jak na nowo cieszyć się życiem. Burzy mury, jakimi
bohaterka się otoczyła.
Autorka porusza w znaczący sposób
ważne wartości. Pierwsze co dostrzegłam, to siła przyjaźni. W tej sytuacji
doskonale sprawdza się powiedzenie, prawdziwych
przyjaciół poznaje się w biedzie. Właśnie mamy tu okazje poznać prawdziwą moc przyjaźni, tą bratnią duszą jest Mikołaj, kolega Lilki, który nie zostawił
jej, wtedy gdy ona potrzebowała czyjejś obecność. To wprawdzie tylko wątek
poboczny, ale mocno raduje serce.
Wielką wartością jest też potęga
rodzicielskiej miłości. Choć postać ojca jest raczej epizodyczna, bardzo
podobało mi się jego podejście do córki, prawdziwy troskliwy tato, który
uchyliłby nieba dla swoich pociech.
Z postacią Lilki od razu
znalazłam wspólne cechy, strasznie podoba mi się jej gust muzyczny, miałam
wrażenie, że czytam o moich listach przebojów. To dziwne uczucie, kiedy czytasz książkę,
a w niej pojawia się tytuł Twojej ulubionej piosenki, jest nie do opisania.
,,[...] - Nie mamy wpływu na to, jakie karty rozdaje nam los, ale możemy nauczyć się nimi grać."
Ktoś powie, że ta historia jest
mocno przerysowana. Typowa bajka załamana księżniczka i książę na białym koniu
może i będzie miał rację, ale czy to znaczy, że nie można się nią zachwycić?
Czytając zarys fabuły, może wam się wydawać, że przewidzieliście zakończenie,
jednak ja mogę wam zagwarantować, że czeka was moment zaskoczenia. Przy końcu
dostajemy wiele zagmatwanych wątków i niewyjaśnionych spraw z przeszłości,
które stawią całą pozycję w całkiem innym świetle.
Jest mi strasznie ciężko pisać o
tej pozycji, zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Moje serce zostało przepełnione
milionem emocji. Ta książka daje nadzieje, pokazuje prawdziwą siłę miłości,
odkrywa nieodkryte pokłady siły, daje motywacje do życia. Powieść ta pokazuje
nam, że nawet w najgorszych chwilach, warto odnaleźć radość z życia, warto się
cieszyć, kochać i spełniać marzenia. Tej lektury się nie czyta, ją się
wchłania, nie jest łatwo o niej pisać, trzeba to przeczytać, żeby poczuć tę
magiczną moc. Na koniec powiem, że odnalazłam Ósmy kolor tęczy, jest nim
czerwień symbolizująca miłość, biel mówiąca o przyjaźni i szczypta zielonej
nadziei. Już wiem, że ósmy kolor tęczy to wszystkie kolorowe emocje skumulowane
w jednym miejscu. Polecam!
Za możliwość przeczytania, serdecznie dziękuję:
Wydawnictwu Videograf.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz