Autor: James Frey i
Seria: Endgame
Tytuł oryginalny: Endgame. Sky Key
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: październik 2015r.
Liczba stron: 512
Gatunek: fantasy, science fiction
Ocena: 5/6
Z kontynuacjami cyklu różnie bywa. Jedne są naciągane, inne trzymają wysoki poziom. Do jakiej grypy zaliczę Klucz niebios? Bez wątpienia, do książek trzymających poziom, a dlaczego? O tym za moment...
Klucz ziemi zostaje znaleziony. Teraz walka przechodzi na drugi etap - trzeba odnaleźć klucz niebios. Nie jest to łatwe zadanie, my czytelnicy dostajemy wiadomość co/kto jest kluczem. Jednak gracze sami muszą wpaść na odpowiedni trop. Czy im się to uda? Kto tym razem nie przetrwa Endgame?
James Fray jest moim mistrzem. Mogliście to już kilkakrotnie zauważyć. Jego debiut Milion małych kawałków podbił moje serce i zachwiał gospodarką emocjonalną, ten autor ma niezwykły dar do przekazywania emocji. Pamiętam jeszcze obawy, jakie miałam, przed sięgnięciem po Endgame, bałam się, że styl Freya zostanie przyćmiony, przez kompletnie nieznanego mi autora. Wielce się pomyliłam.
Już wiem, że wszystko, co wyjdzie spod pióra tego pana, będzie równie emocjonujące i ekscytujące, choć tak diametralnie od siebie różne.
,,Poczujcie to. Dobro jest jedynie fasadą. Nic, co warte trudu, nie trwa wiecznie."
Zostało coraz mniej graczy. Kilkoro odpadło w przedbiegach, inni w trakcie trwania gry. Jak już mówiłam, mam swoją ulubioną parę bohaterów. Kibicuje im, choć ich perypetie są różne. Na stronicach Klucza niebios moje serce zostało roztrzaskane na drobne kawałki, targały mną sprzeczne emocje, nienawidziłam autorów za to, co mi uczynili. Byłam rozdarta, zdruzgotana i ... zapłakana. Tak! Poważnie w moim oku zakręciła się łezka, chyba za bardzo związałam się z postaciami i nie potrafię przewidzieć co jeszcze złego może ich spotkać. Trzeba przyznać, że książka jest nieprzewidywalna, nieszablonowa i wciąga niczym bagno. Łatwo przepaść i bardzo trudno wydostać się na powierzchnię.
Ponownie spotykamy się z narracją trzecioosobową, nie jest to mój ulubiony typ narracji, jednak w tym wypadku miało to najmniejsze znaczenie. Rozdziały są przypisane kolejnym postaciom, dzięki temu dostajemy minimalną zapowiedź tego, co może się wydarzyć w danym rozdziale. Oczywiście, nadal odrobinę gubię się w nazewnictwie rodów, z jakich pochodzą gracze, ale mamy wszystko przypominane na bieżąco, więc nie musimy się cofać do poprzednich stron, aby sobie cokolwiek przypomnieć.,,Nie ma ozdrowienia bez ran. Nie ma oczyszczenia bez brudu. Nie ma przebaczenia bez śmierci"
Język, jakim jest napisana książka, jest bardzo złożony, jednocześnie nie jest trudny w odbiorze. Akcja pędzi w zawrotnym tempie, podobnie jak w przypadku Endgame, nie mamy ani minuty wytchnienia. Czujemy się jak w pędzącym pociągu, oczekujemy, kiedy rozpędzona maszyna się wykolei. Właśnie taka się czuje po tej lekturze, wykolejona. Nie wiem, co przyniesie nowy tom, jak potoczą się losy moich ulubieńców, nie wiem nic i ogromnie ubolewam nad faktem, że kolejna książka jeszcze nie została wydana.
Klucz niebios to kontynuacja bardzo dobrej serii, utrzymana na wysokim poziomie. Dzięki nagromadzonym emocją, które wręcz ją przepełniają, uważam, że śmiało mogę ją nazwać lepszą od poprzedniczki. Przyznam się jeszcze, że bardzo chciałabym obejrzeć ekranizację tych lektur. Jest to doskonały materiał na film science fiction, nawet widzę to oczami wyobraźni. Pędząca akcja, spektakularne wydarzenia, wszechobecne napięcie, tak to jest to, co chciałabym obejrzeć.
Reasumując. Klucz niebios to lektur pełna emocji, wartkiej akcji i niespodziewanych sytuacji. Nic tu nie jest pewne, nie wiemy, co wydarzy się za moment, możemy starać się cokolwiek przewidzieć, ale nic nam z tego nie wyjdzie, o ile przewidzimy drobne wątki, o tyle całość pozostaje zagadką. Polecam wszystkim wielbicielom fantastyki, jak i tym którzy w książkach cenią sobie oryginalność i pędzącą akcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz