4.3.20

Stacja miłość - Zoe Folbigg




Na swojej książkowej drodze trafiamy na bardzo dobre książki, o których nie chcemy zapominać, są też złe, które chcielibyśmy wymazać z pamięci. Jednak gdzieś pośrodku plasują się średniaki... a Stacja miłość jest właśnie takim średniakiem...

*Książka, o której mówią wszyscy! Oparta na prawdziwej historii dziewczyny i jej Mężczyzny z Pociągu.

Pewnego zwykłego dnia Maya Flowers widzi, że do jej pociągu jadącego do Londynu wsiada nowy pasażer. Nagle ten dzień przestaje być zwykłym dniem. Maya natychmiast i nieodwołalnie wie, że on jest Tym Jedynym. Czas płynie, a oni codziennie zachowują się tak samo – on jest pogrążony w lekturze książki, a ona w marzeniach o ich przyszłym, szczęśliwym życiu. W końcu Maya zbiera się na odwagę i daje Mężczyźnie z Pociągu liścik z zaproszeniem na drinka. Tak zaczyna się historia utraconych okazji i odnalezienia szczęścia tam, gdzie najmniej się go spodziewasz. Ta bazująca na prawdziwej historii powieść jest podnoszącym na duchu, afirmującym życie przypomnieniem, że podjęcie ryzyka może zmienić wszystko.*

Powieść została poprowadzona w narracji trzecioosobowej. Jest napisana poprawnie. Choć czasami miałam wrażenie, że słowa były wystrzeliwane „jak z karabinu maszynowego”. Proste zdania mówiące o czymś, co się wydarzyło, pokazujące co robią bohaterowie... to wszystko było tylko i wyłącznie napisane, ale w całym tekście nie dostałam ani odrobinki emocji, a dla mnie w książce to najważniejsze.



Podziwiam, że historia z książki jest inspirowana wydarzeniami z życia autorki. Zawsze takie historie wzbudzają we mnie emocje... jednak nie tym razem. Wydaje mi się, że sam pomysł był fajny, potencjał w książce tkwił wielki, ale jak dla mnie zawiodło wykonanie. Może problem tkwi w warsztacie? Choć autorka publikuje w rozmaitych czasopismach, to jednak długa forma wymaga nieco innego stylu pisania. Tutaj momentami było za nudno, pisarka skupiała się na nic nieznaczących faktach, zapominając o głównej fabule.

Stacja miłość to jak dla mnie przeciętniak, który nie wyróżnia się z tłumu i nie będzie za długo gościł w mojej pamięci. Nie żałuję czasu spędzonego z książką, ale żałuję, że nie dostałam historii bardziej emocjonującej, postaci bardziej charyzmatycznych i opisów mniej nieznaczących. Gdyby przełożyć tak zwane zapychacze na opisy emocji bohaterów książka byłaby o wiele, wiele lepsza.

Zoë Folbigg
Data wydania:
2020-01-29
Liczba stron:
400
Wydawnictwo:
W.A.B.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz