08:00

Przystojny,niebazpieczny i piekna dziennikarka. Romans roku, czy kit? Manwhore Katy Evans








Katy Eans już dawno kupiła moje serce, zawładnęła mnie swoim piórem i oryginalną kreacją bohaterów. Real pokochałam całym sercem i nigdy nie zapomnę emocji, jakie we mnie wzbudził, jednak teraz mam do czynienia z inną książką autorki, choć gatunek ten sam... jak będzie tym razem?

Rachel młoda ambitna dziennikarka ma przeprowadzić wywiad z rekinem biznesu i lokalnym playboyem —  Malcolmem Saint. Zadaniem dziewczyny jest zdemaskowanie jego sposobów podrywu i obnażyć wszystkie jego triki. Jednak zadanie nie jest tak proste, jak może się wydawać, kiedy w grę wchodzi pożądanie. Co wyniknie z tej znajomości? Jak wpłynie zdemaskowanie Sainta na Rachel? Czy Rachel będzie w stanie napisać artykuł po tym czego, doświadczy?



Podobno, kiedy się czegoś pragnie, powinno się to sobie wyobrazić, a wtedy to się zmaterializuje. Cóż, po raz pierwszy w życiu pragnę czegoś tak bardzo, że w końcu zaczyna nabierać kształtów.

Kiedy przeczytałam pierwszy rozdział i dowiedziałam się, że Rachel ma przeprowadzić wywiad z pięknym, niebezpiecznym, miliarderem, moja pierwsza myśl było "Serio Katy Evans? Tylko na tyle Cię stać". Moje myśli od razu powędrowały do wywiadu z innej znanej trylogii. Cieszę się jednak, że Evans pokazała swój styl i kunszt autorski z jak najlepszej strony i nie poszła na żadną łatwiznę i schematy z innej książki.
Może nie jest tak do końca, że Manwhore wyłamało się ze schematów, ale jest ciekawe pomimo wszelkiej sztampowości, wciąga w fabułę, nie przytłacza, a wręcz przeciwnie, bardzo intryguje.
Postacie zostały zbudowane na podobnych fundamentach jak inni bohaterowie z tego typu książek, choć Evans udało się dodać do nich garść oryginalności. Charyzmatyczna bohaterka, nie irytuj, jest prawdziwa, a jej wewnętrzne emocje zostały idealnie zobrazowane. Wewnętrzna walka, jaką prowadzi w ostatnich rozdziałach, jest mocno wyczuwalna. Czytelnik sam jest roztargniony, nad tym, co poprawne moralnie, a nad tym, co ważne. Nie wiadomo czy lepiej posłuchać serca, czy rozważnego rozumu.
Malcolm z kolei jest mężczyzną zamkniętym w sobie, traktującym przygodny seks, jako odskocznie od problemów, jest męski, silny, zdeterminowany, a przy tym tak bardzo spragniony miłości, bliskości i akceptacji. Nie wiemy zbyt wiele o tym mężczyźnie, ale możemy go stopniowo odkrywać na tyle na ile nam pozwoli, możemy go analizować, mając o nim tylko garść informacji. Bohaterowie są JACYŚ, wyraziści, bliscy czytelnikowi, nie tylko Rachel i Malcom mają swoją krzepę, również postacie poboczne zostały dobrze nakreślone. Momentalnie strasznie irytowała mnie przyjaciółka Rachel — Ginna, która była dla mnie takim grożącym palcem z nieba, zamiast wspierać przyjaciółkę w wyborach, ciągle kręciła nosem i przestrzegała przed niebezpieczeństwem. Dobrze, że w porę oprzytomniała, bo miałam już ochotę zacząć wykreślać jej kwestie z rozdziałów.



 [...] - To dlatego, że jesteś dobra, a ja nie.
- O nie. - Śmieję się, ale on jest poważny. Milczy. -  W każdym z nas jest coś dobrego i złego.


Wątek miłosny, choć nie wybiegałabym tak daleko w określeniach relacji bohaterów, jest równie poprowadzony w dobry sposób. Malcolm to wielka zagadka, dla głównej bohaterki, dla czytelników, a może i dla samej autorki? Relacje między postaciami trzymają w napięciu, nie mamy wszystkiego wyłożonego od razu na tacy, musimy poczekać na rozwój wydarzeń, przekonać się, do jakiego momentu zaprowadzi nas ta książka, a uwierzcie mi, że prowadzi do istotnego momentu, do zakończenia, po którym będziecie krzyczeć z rozpaczy i obwiniać wszystkich w koło, za brak drugiego tomu pod ręką. Nie wiem, jak można tak traktować czytelnika, zostawiać w takim zawieszeniu na pastwę własnej gonitwy myśli.

Katy Evans po raz kolejny pokazała mi, że potrafi tworzyć wciągające historie, choć Manwhore sporo różni się od Reala i Mine nie przebija Remingtona, to jednak jest dobrym wyważonym i subtelnym romansem. Sceny erotyczne nie przytłaczają, są delikatne, autorka nie sili się na wymuszone opisy, a mimo to atmosfera jest wręcz gęsta od napięcia i pożądania.



Manwhore to nie lektura zmuszająca do myślenia, nie sprawi, że będziecie się wić z nadmiaru emocji, nie przytłoczy fabułą, ale za to zagwarantuje wam świetną rozrywkę na wieczór, przy lampce wina. Sprawi, że wasze serce kilka razy zostanie wypełnione przyjemnym ciepłem, a z ust mimochodem uwolni się wzdychnięcie. Polecam, choć pamiętajcie, że jest to romans i nie wymagajcie od niego niemożliwego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Książko, miłości moja. , Blogger