08:00

Dywagacje na temat wiar, życia i śmierci... czyli ,,Pierwsza przyczyna" Grzegorz Bryk.

Pierwsza przyczyna
Autor: Grzegorz Bryk
Wydawnictwo: Księgarnia Literacka im. Sióstr Chodakowskich
Liczba stron: 148
Gatunek: Literatura piękna
Ocena: 5/6 (rewelacyjna)











Na dobrą książkę składa się kilka czynników. Zwracam uwagę na to, w jaki sposób jest napisana, czy wzbudza emocje i przede wszystkim, czy jest spójna... jednak z debiutami to różnie bywa. Początki są trudne i często zdarzają się potknięcia. Czy tym razem było tak samo? Czy książka Pierwsza przyczyna spełniła choć jedno w moich kryteriów?

Książka zaczyna się od poznania bohaterów, którzy spotkali się przy małym piwku. Rozprawiają na tematy egzystencjalne i oczekują przybycia przyjaciela — pisarza Bartłomieja Bosa. Wtem niespodziewanie do knajpy wpada wyżej wspomniany pisarz, w samej bieliźnie i skarpetach, krzycząc, że diabeł dał mu w twarz. Mocno podchmielonego Bosa zabiera patrol policji, ale to nie koniec dziwnych i nieoczekiwanych wydarzeń z tejże książki.




,,[...] Z daleka, mówisz? - Zamyślił się ochroniarz. - Bez bagażu?
-Bagażem moim jest życie - wyjaśnił starzec ponuro [...]".



Czytając Pierwszą przyczynę zachodziłam w głowę, dlaczego ktoś usiłował mi wmówić, że książka jest debiutem. Nie mogłam w to uwierzyć i nadal nie wierzę, że owa Książka jest pierwszym dziełem autora. Tak dopracowanego i przemyślanego debiutu dawno nie czytałam. Pierwsza przyczyna to coś więcej niż książka to rozprawianie na temat życia, śmierci wiary i początku istnienia. Ta książka to majstersztyk wśród debiutów, jednak nie spodoba się każdemu. Jest wymagająca, odrobinę groteskowa i brutalnie zmusza do refleksji. Jednakże jak może się wydawać, książka nie jest mozolna. Już od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń, rzuceni w głąb fabuły i przytłoczeni wieloma postaciami, których łączy jeden wątek.

Autor w prosty i klarowny sposób opisuje sens, a może bezsens istnienia? Zadaje pytania, na które nie udziela odpowiedzi. Wielokrotnie zatrzymywałam się w czasie czytania i rozmyślałam, na temat istnienia Boga, czy też Piekła i Diabła. Jestem osobą nie do końca wierzącą, ale też nie jestem typowym ateistą. Z reguły wierzę w to, co zobaczę i choć nigdy nie byłam bezpośrednim świadkiem zjawiska paranormalnego, to jednak zdaję sobie sprawę z tego, że niezbadane są odmęty tego świata. Jednak autor zasiał po raz kolejny we mnie akt zwątpienia. Dostajemy pytanie Czy Bóg istnieje? Bohaterowie dyskutują na ten temat, a my czytelnicy, albo opowiemy się po jednej stronę, albo po drugiej... ja oczywiście przychyliłam się do zwątpienia. Pytanie Gdzie jest Bóg, kiedy świat cierpi? Nie pozwala mi o sobie zapomnieć od kilku dobrych lat. Gdzie był Stwórca świata, gdy ten  chylił się ku upadkowi, gdzie jest, teraz kiedy tak wiele zła zamieszkuje rozmaite zakamarki ludzkich umysłów? Z drugiej strony postarajmy się też odpowiedzieć na pytania, gdzie jest Szatan? Otóż Bóg i Szatan jest w każdym z nas... albo inaczej, dobro i zło jest w każdym z nas. To my sami decydujemy, którą drogą zdecydujemy się iść, po jakiej stronie się opowiemy.

Ponad wszelkimi dywagacjami na tematy wiary i sensu istnienia, autor sprytnie wplątał wątek miłości. Grzegorz Bryk mówi o potrzebie miłości, nie tylko tej Bożej, ale przede wszystkim miłości bliźniego. Wszyscy potrzebujemy bliskości i poczucia przynależności do kogoś. Jest to ważny aspekt w życiu, miłość koloruje dla nas szarość dnia codziennego, jednak co jeżeli miłość jest nieszczęśliwa? Niespełniona? Wtedy już jedynie Weltschmerz, o którym autor również nie omieszkał wspomnieć. 


,,[...] To nauka pozwala nam opisać świat. Wiara co najwyżej stawia kolejne pytania. W przyrodzie nie istnieją pojęcia tylko obiekty. Bóg zaś jest abstrakcją, pojęciem nie mającym odpowiednika w żadnym przedmiocie[...]".



Autor przyrównuje życie na ziemi do ciągłej bezsensownej tułaczki. Dostajemy bohatera, dla którego życie to ciągła wędrówka, on sam zaś odczuwa ogromny ból istnienia (po lekturach szkolnych mam uraz do tego określenia, życie jest zbyt piękne, żeby cierpieć z powodu tego, że budzimy się co rano). Jednak w tym przypadku bardzo podobało mi się przedstawienie rozmaitych ludzi z różnych struktur społecznych. Grzegorz Bryk zaprezentował nam cały wachlarz skrajnych tematów, a co za tym idzie wiele emocji.
Może wam się wydawać, że książka poruszająca tak ważne, egzystencjalne kwestie, musi być trudna w odbiorze. Nic bardziej mylnego. Autor wprawdzie używa języka na poziomie, ale również nie boi się potocznych zwrotów, wszytko to jest okraszone specyficznym poczuciem humor, za  którego sprawą czytając co poniektóre rozdziały, pokładałam się ze śmiechu (potem musiałam do nich wracać na chłodno, aby coś z nich zrozumieć). Najlepiej bawiłam się przy rozdziale opisującym przesłuchanie Pisarza Bosa i resztę sytuacji, które miały miejsce na komendzie. Groteskowe postacie, niedouczonych policjantów dodają swego rodzaju realności całemu temu zamieszaniu, jakie zagwarantował nam Grzegorz Bryk.


Reasumując. Pierwsza przyczyna to debiutancki majstersztyk. Widać, że słowo pisane nie jest obce autorowi. Grzegorz Bryk umiejętnie wojuje językiem polskim i czyta się go z wielką przyjemnością. Do tego książką mądra, wartościowa i skłania nas do wielu refleksji na temat życia, wiary, dobra i zła. Szczerze polecam! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Książko, miłości moja. , Blogger