Autor: Marta W.Staniszewska
Wydawnictwo: Psychoskok
Premiera: sierpień 2014 r.
Liczba stron: 312
Gatunek: Romans erotyczny
Ocena: 4/6 (dobra)
Muszę się wam do czegoś przyznać. Jak wiecie cenie sobie polskich autorów, jak i również lubię zaczytać się w dobrym erotyku. Jednak od dłuższego czasu polski autor i dobry erotyk nie szedł dla mnie w parze. Dlatego też byłam pełna obaw, kiedy sięgałam po książkę Pani Marty... jak się okazało obawy były zupełnie bezpodstawne.
Nigdy cię nie zapomniałam to debiutancka powieść polskiej autorki Marty W. Staniszewskiej.
Autorka opowiada nam o przygodach dwójki ludzi, których ścieżki zostały splecione ze sobą kilka lat temu, a następnie zostały brutalnie rozdzielone. Jacob i Sophie spotykają się po raz pierwszy w czasie wakacji, które dziewczyna spędza w posiadłości rodziców chłopaka. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Ich znajomość jest bardzo burzliwa, jednak wakacje szybko się kończą, a młodzi muszą o sobie zapomnieć... jednak nie potrafią. Dziś dostajemy już dorosłych ludzi, którzy nadal w swojej podświadomości mają te wspaniałe i niezapomniane wakacje.
Muszę przyznać, że jestem bardzo mile zaskoczona stylem autorki, jest lekki i przyjemny. Pani Marta posługuje się prostym i zrozumiałym językiem. Przez cały tekst niemal płyniemy.
Autorka w piękny sposób pisze o miłości. W momencie czytania fragmentu z wyznaniem miłosnym miałam ciarki, a moje serce zostało wypełnione przyjemnym ciepłem.
Jednak jest to erotyk i mam wrażenie, że w tej dziedzinie nie ma już miejsca na świeżość. Nigdy cię nie zapomniałam nie jest wyjątkowym i niepowtarzalnym erotykiem, wręcz przeciwnie, ta książka jest schematyczna i pospolita. Mimo to autorce w jakiś sposób udało się mnie zainteresować, z wielką chęcią przewracałam kolejne kartki i czekałam, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Na wielki plus zasługuje tutaj poprowadzenie akcji. Książka pędzi swoim powolnym rytmem, ale w jednej chwili autorka wrzuca nas, czytelników, na głęboką wodę. W ciągu chwili akcja nabiera pędu, a my dostajemy dobrze skrojony wątek sensacyjny. Chyba ten aspekt w dużej mierze wpłynął na moją ocenę książki. Podobało mi się to, że autorka nie postawiła tylko na sam pusty romans, ale wplotła też akcję, która nakazuje nam czytać książkę dalej.
Jednak mało realnym wydaje mi się fundament, na którym została wybudowana cała historia. Nie potrafię uwierzyć w to, że pomimo upływu lat i wymiany doświadczeń, tych dwoje ludzi nadal o sobie pamięta, mimo że właściwie się nie znają, nie wiedzą o sobie praktycznie niczego, to jednak twierdzą, że kochają się ponad życie. Było to zbyt intensywne, niekoniecznie realne... ale czy tak lekka i niewymagająca myślenia literatura musi być pod każdym kątem realna? Chyba niekoniecznie. Tutaj fikcja nie wykracza zbytnio poza normę codzienności, więc może gdzieś na świecie, ktoś przeżył kiedyś tak intensywny i romantyczny wakacyjny związek.
Na uwagę zasługuje również to, że autorka przedstawiła nam spójną historię. Może nie do końca realną, ale za to dopracowaną w najmniejszym szczególe. Wszelkie wątki sprytnie się ze sobą przeplatają, aby na końcu zazębić się w jedną całość.
Bardzo podobało mi się również wplecenie w fabułę drobnych wzmianek z mitologi nordyckiej, te drobne szczegóły zapewniają książce odrobinę oryginalności.
Kilka aspektów zostało niedopowiedzianych, a autorka na koniec zasiała w nas ponownie ziarno niepewności. Odrobinę zabrakło mi jednak głębszej analizy postaci, choć o Aleksie - Jacobie wiemy wiele, wiemy, co go ukształtowało i ukierunkowało jego życie, o tyle nie wiemy szczegółów z życia Spohie. Ta relacja z matką niby jest zaplatana, a tak naprawdę nie do końca w książce rozwinięta, miałam wrażenie, że coś tam nie bardzo jest w porządku, ale jednak nie dostałam potwierdzenia swojej tezy. Może z kontynuacji dowiem się więcej.
Kolejnym aspektem, który wpłynął na moją przychylność, była narracja. Autorka zastosowała narrację naprzemienną, ale nie tak banalną, jak to jest zazwyczaj. Tutaj dostajemy narracje z punktu widzenia Sophie, a po drugiej stronie barykady jest narrator wszechwiedzący, który przybliża nam postać Aleksa. Bardzo podobała mi się taka narracja, może to właśnie dzięki niej Aleks jest bohaterem, którego uważam za lepiej wykreowanego.
Nie wiem, co jest ze mną nie tak, bo książka naprawdę mi się podobała, a ja i tak znalazłam momenty, których się uczepiłam. Książkę muszę polecić wszystkim fanom erotyków, bo autorka poradziła sobie dobrze z tematem. Opisy seksu wychodzą jej zadziwiająco gorąco i ciekawie. W rewelacyjny sposób buduję napięcie i stopniowo je rozładowuje. Muszę przyznać, że w materii stylu i kunsztu autorskiego stawiam wielki (ogromny) plus. Myślę, że z każdą kolejną książką Pani Marta będzie mnie już tylko pozytywnie zaskakiwać. Ten debiut ma potencjał i wierze, że autorka osiągnie sukces w pisarskim świecie.
Nigdy cię nie zapomniałam to lekka i wciągająca, aczkolwiek banalna historia. Momentami jest parno od pożądania, innym razem gęsto od strachu. To debiut godny pochwały i godny waszej uwagi, jeżeli choć odrobinę ciągnie was do literatury erotycznej, to uwierzcie na słowo, że ta pozycja jest właśnie dla was!
Za możliwość przeczytania, dziękuję wydawnictwu Psychoskok.
ps. Przypominam o trwającym konkursie - > TUTAJ
Za możliwość przeczytania, dziękuję wydawnictwu Psychoskok.
ps. Przypominam o trwającym konkursie - > TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz