- To już trzecia książka w Pani dobytku, a przecież od premiery Nie zmienił się tylko blond, nie minął jeszcze rok. Co daje Pani takiego kopa do tworzenia nowych historii?
Cóż… Prawda
jest taka, że uzależniłam się od pisania. Kiedy w mojej głowie pojawia się
historia, potem siadam i ją spisuję, a na końcu biorę do ręki w formie książki,
doświadczam gamy pozytywnych emocji. Od radości, przez ekscytację, aż po
euforię. To stało się moim nałogiem, czymś, bez czego nie wyobrażam sobie już
życia.
Ale ogromny
wkład w to, że piszę kolejne książki, mają też moje czytelniczki. Ich opinie,
recenzje oraz rozmowy, które odbywamy i w rzeczywistości, i wirtualnie, są dla
mnie niesamowitą motywacją. Kiedyś pisałam tylko dla siebie, teraz robię to dla
Nas. Wspaniale jest widzieć, że to, co kocham, jest też źródłem przyjemności
dla innych.
- Jest Pani młodą osobą, a pisze o kobietach doświadczonych przez los. Skąd czerpie Pani inspiracje?
Moją
inspiracją jest życie. Wielu pisarzy powtarza, że pomysły na książki leżą na
ulicy i chyba rzeczywiście tak jest. Choć moje komedie są trochę odrealnione,
można powiedzieć – bajkowe, to tworząc główne bohaterki, inspiruję się
sytuacjami i osobami z mojego środowiska. Czasem, idąc ulicą, czy jadąc
autobusem, moją uwagę przyciąga jakiś szczegół, wokół którego natychmiast,
często mimowolnie, buduję historię. Kiedyś na przykład, pędząc na uczelnię,
zobaczyłam wiszący na gałęzi drzewa dziecięcy bucik. Jego historia zrodziła się
w mojej głowie niemal natychmiast.
Wielokrotnie
podczas pisania odnoszę też wrażenie, że wcale nie wymyślam tych swoich
bohaterek. Nie siedzę godzinami, zastanawiając się, jakie są lub jakie powinny
być, by ich historia i styl życia zaciekawiły czytelnika. Moi bohaterowie
przychodzą do mnie jak rzeczywiści ludzie - gdzieś są, gdzieś żyją, coś w życiu
przeszli, a ja tylko opisuję ich losy.
Podczas
procesu tworzenia postaci na pewno pomagają mi też studia. Studiuję
psychologię, więc wiedza na temat psychicznego funkcjonowania człowieka oraz
różnych zjawisk społecznych jest mi bliska. Staram się wykorzystywać ją w
książkach. Czasem w komediach, a czasem tych bardziej problematycznych tekstach,
jak Bez ciebie.
- Wszyscy już wiemy, że Agata Przybyłek pisze, ale co czyta? Jakiś ulubiony gatunek?
Czytam
literaturę kobiecą oraz książki obyczajowe. I to w naprawdę dużych ilościach.
Od kilku lat prowadzę bloga, Informator Czytelniczy, więc przez moje ręce
przewijają się bardzo różne książki, różne gatunki i nazwiska różnych autorów.
Niezmiennie jestem jednak wielką fanką romantycznych książek Nicholasa Sparksa,
optymistycznych utworów pani Magdy Witkiewicz i uwielbiam odpoczywać w
Malowniczym, stworzonym przez panią Magdalenę Kordel.
- Po nitce do kłębka, czyli żeby pisać książki, trzeba najpierw je czytać. Pamięta Pani, z jaką książką rozpoczęła się przygoda z czytaniem?
Hmy...
Niestety nie umiem podać tytułu pierwszej książki, jaką przeczytałam, ale jako
dziewczynka uwielbiałam utwory z serii o Martynce. Pamiętam za to doskonale
książki, które sprawiły, że pokochałam czytanie i się od niego uzależniłam.
Była to, co pewnie nie zdziwi żadnej kobiety, Ania z Zielonego Wzgórza,
następnie Tajemniczy ogród, Panna z mokrą głową oraz Jeżycjada. Natomiast
książką, która sprawiła, że zaczęłam marzyć o napisaniu własnej powieści, była
prześmieszna komedia Moniki Szwaji pt. Jestem nudziarą. To właśnie po jej
lekturze w mojej głowie pojawiła się myśl, że chciałabym kiedyś napisać książkę
utrzymaną w podobnym klimacie, a miałam wtedy zaledwie kilkanaście lat.
- Jeżeli byłaby możliwość zekranizowania którejś z powieści, jakich aktorów widziałby Pani w głównych rolach?
I tu mnie Pani
złapała, bo marna ze mnie kinomaniaczka! Prawdę powiedziawszy, to prawie nie
oglądam telewizji, a do kina chodzę bardzo rzadko. Nie znam się na filmie, więc
pewnie pozostawiłabym tę decyzję komuś, kto ma o tej branży większe pojęcie. Z
pewnością byłoby to rozsądne
- Czy bohaterowie Pani powieści odziedziczyli jakieś cechy po autorce?
Nie będzie
kłamstwem, jeżeli powiem, że odziedziczyli po mnie wiele cech. Wydaje mi się,
że nie da się wykreować bohatera kompletnie oderwanego od autora - od tego,
jakim on jest i jak spostrzega świat. Bohaterowie zawsze noszą w sobie jakąś część
swojego twórcy. Czasem drobną, czasem wręcz rażącą. Iwonka na przykład, tak
samo jak ja myli przysłowia i powiedzonka oraz ma bzika na punkcie swojej
rodziny, a Martusia mówi w podobny do mnie sposób. (Moja przyjaciółka
stwierdziła po lekturze Nieszczęść, że gdy czytała tę książkę, to miała
wrażenie, że słyszy w głowie mój głos, bo dostrzegła w tekście wiele językowych
naleciałości, które słyszy u mnie na co dzień). Gdy czasem myślę o tych swoich
głównych bohaterkach, to dochodzę do wniosku, że, choć nie są moimi lustrzanymi
odbiciami, każda z nich uosabia jakąś moją cechę. W mniejszym, czy większym
stopniu, ale tak jest. I wydaje mi się, że nie ma w tym nic dziwnego – w końcu
rodzą się w mojej głowie.
- Jakie momenty w książce opisuje się łatwiej? Te ckliwe, czy pełne humoru? A może wolałaby Pani pisać tylko dialogi?
Zdecydowanie
łatwiej i szybciej pisze mi się komedie, co jest dość zabawne, bo zawsze myślałam,
że lepiej będzie mi wychodziło tworzenie obyczajówek albo dramatów. Żeby było
śmieszniej, czytelniczki wielokrotnie mówią, że uwielbiają w moich książkach dialogi
podczas, gdy ja, będąc nastolatką, z uporem twierdziłam, że lepiej mi wychodzą
opisy…
Ale mówiąc tak
zupełnie poważnie, dla zachowania równowagi psychicznej potrzebuję i książek
pełnych humoru, i tych romantycznych czy problematycznych. Komedie pisze mi się
o wiele łatwiej i lepiej się bawię podczas ich pisania (uwielbiam zwariowane
dialogi z udziałem Halinki), ale gdzieś tam we mnie siedzi niepoprawna
romantyczka, która czasem głośno się przypomina…
- Gdzie Pani widzi siebie za dziesięć lat?
Najchętniej to
na pachnącej drewnem werandzie, w słonecznych okularach i z laptopem na
kolanach. Oczywiście z otwartym plikiem tekstowym. To byłaby przyszłość
idealna.
- Czy jest coś, co chciałby Pani dodać od siebie? Słowo dla swoich czytelników?
Chciałabym bardzo
podziękować wszystkim moim Czytelniczkom, a tych, którzy nie poznali jeszcze
mojej twórczości, zachęcić do lektury zarówno Nie zmienił się tylko blond,
jak Nieszczęść oraz Bez ciebie. Tylko dzięki Wam, ludziom, którzy kochają
książki, to, co robię, ma sens. Bardzo doceniam każdą rozmowę z Wami, każde
dobre słowo, każdy miły gest i mam nadzieję, że to, że mogę pisać, sprawia
przyjemność nie tylko mi, ale i Wam.
Bardzo
dziękuję za rozmowę.
Na dzisiaj to koniec, a już jutro zapraszam was na konkurs, w którym do wygrania będą AŻ dwie książki Pani Agaty Przybyłek. Zaglądajcie, bo warto!
Na dzisiaj to koniec, a już jutro zapraszam was na konkurs, w którym do wygrania będą AŻ dwie książki Pani Agaty Przybyłek. Zaglądajcie, bo warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz