Odgrodzeni
Autor: Michał Matuszak
Wydawnictwo: Białe pióro
Premiera: Październik 2015 r.
Gatunek: Literatura współczesna
Liczba stron: 242
Ocena: 4+/6 (bardzo dobra)
Po przeczytaniu tej książki przychodzi mi do głowy jedno pytanie, które nie daje mi spokoju. Jak to możliwe, że ta książka jest tak mało znana?! Dlaczego dobre książki są spychane na boczny tor, przez te powszechnie i szumnie reklamowane? Cieszę się, że miałam możliwość poznania tej historii i będę was zachęcać, abyście i wy ją poznali!
Książka opowiada o małym chłopcu Eryku, który wychowuje się w domu pozbawionym wzorców. Matka to kobieta, stłamszona przez męża, nie potrafi wyrażać dobitnie swoich racji i jest już na skraju załamania. Ojciec to mężczyzna, który przemoc wyniósł ze swojego rodzinnego domu... nie spełnia się w swojej roli i nie stara się jednoczyć z synami. Wiktor starszy brat, który mimowolnie idzie w ślady ojca...
w drugiej części książki dostajemy zwierzenia młodej kobiety, przebywającej w więzieniu. Możemy się wiele dowiedzieć o marginesie życia, jak i o egzystencji za ratkami.
Wszystkie te postacie tworzą niewiarygodnie dobrą książkę, która została oparta na prawdziwych wydarzeniach (taką informację znajdujemy na tylnej części okładki).
Narracja w pierwszej części powieści jest trzecioosobowa, ale narrator przybliża nam szczegółowo tylko postać Eryka. Ten chłopak ma w sobie to coś, że czytając o nim, włączył mi się kobiecy/matczyny instynkt, miałam ochotę go przytulić i pokazać mu jak wygląda prawdziwa rodzina. Ta postać została nakreślona bardzo wyraźnie, chłopak wydaje się prawdziwym i naiwnym jeszcze dzieckiem. Potrzebuje prawidłowych wzorców i obrazu normalnej rodziny. Niestety jego życie nie jest usłane różami. Żyje w ciągłym strachu przed ojcem, który jest impulsywny, a wszelkie rodzinne nieporozumienia załatwia za pomocą pasa. Nie pomaga też brat, który przesiąknął już klimatem domu i wpływem społeczeństwa. Starałam się nie używać tego zwrotu, ale nie można postąpić inaczej, ta rodzina jest patologiczna. Patologia to wszelkie ustępstwa od normy, więc śmiało mogę tak cechować rodzinę małego Eryka...
Z kolei druga część książki jest pisana w narracji pierwszoosobowej, a narratorem jest sam autor. Narracja jest przeplatana z listownymi zwierzeniami Sylwii (młodej kobiety przebywającej w więzieniu).
Może ta książka to nie dzieło, w którym akcja pędzi, a czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. To nie ten typ literatury. Tutaj liczy się przekaz, a jest on wielce wymowny. Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób autor przedstawił relacje poszczególnych członków rodziny. Mamy tutaj przykład kobiety uciśnionej, matka nie ma w domu większego prawa głosu, jest od sprzątania gotowania i usługiwania mężowi. Taki obraz skutecznie szkodzi młodemu chłopcu, który nie wyobraża sobie, że w innych rodzinach może być inaczej. Autor uświadamia nas, że dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, jak powinno wyglądać normalne życie, to my rodzice musimy nauczyć ich jak żyć normalnie. Musimy przekazać im wszelkie wartości życia, jak i nauczyć kultury i empatii. Niestety, takie zachowania przechodzą z pokolenia na pokolenia. Rodzic, który nie zaznał w rodzinie normalności i miłości, najczęściej sam nie potrafi przekazać tych uczuć swoim potomkom. Oczywiście zdarzają się wyjątki... ale nie tym razem. Skupiam się głównie na historii Eryka, ponieważ to ona wzbudziła we mnie większe emocje. Jednak opowieść Sylwii również potrafi wzruszyć i zmusić do refleksji.
Pan Michał Matuszak porusza w swojej książce bardzo ważne problemy społeczne. Mówi o obojętności ludzi na to, co dzieje się w bliskim otoczeniu. Porusza również kwestie dotyczące potrzeby poczucia bezpieczeństwa, mówi o chęci przynależności i o ogólnym wyobcowaniu dzieci z marginesu społecznego. Książka zmusza do refleksji i udowadnia nam jak ważne, są autorytety we wczesnym dzieciństwie, jak i w okresie dojrzewania. Podobało mi się również to, w jaki sposób autor połączył te dwie historie, choć różnią się one diametralnie, to jednak mają ze sobą wiele wspólnego. Autor ukazał przyczyny i skutki wpływu rodziny na późniejsze życie dzieci. Udowodnił, że są różne typy dzieci z syndromem DDA, pokazał, że wszystkie dzieci z rodziny patologicznej są narażone na taki sam żywot... jednak udowodnił też, że nie zawsze musi tak być. Pokazał, że to tylko od nas zależy jaką ścieżką pójdziemy.
Autor pisze w sposób dość lekki, mimo poruszanych tematów, książka nie jest ciężka. Jest jednak jedno drobne, ALE, w kilku momentach zdarzyło mi się zauważyć małe kwiatki językowe, za pierwszym razem byłam przekonana, że to przez nieuwagę, przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Jednak te drobne byczki pojawiały się kilka razy, więc albo korekta była robiona na szybko, albo korektor zaczytał się w fabule i nie wyłapał wszystkiego. Niemniej jednak te drobne potknięcia nie umniejszają wartości książki, ponieważ tutaj liczy się przede wszystkim przekaz, a ten jest dobitnie uwypuklony.
Odgrodzeni to prawdziwa, bolesna i ujmująca książka. Zmusza czytelnika do wielu refleksji, ukazuje życie społeczne całkiem innego kalibru. Uświadamia, że dzieci nie są niczemu winne i nie powinny być wykluczane z kręgów tylko przez wzgląd na rodziców. Ta książka dostarczyła mi jeszcze czegoś, przekonałam się z niej, że warto mieć oczy szeroko otwarte i reagować na krzywdę dziecka, czasami taki maluch pragnie się wyrwać z rodzinnego otoczenia, ale sam nie jest w stanie wiele zrobić. Polecam tę książkę wszystkim! Nie jest to wielkie tomiszcze, a mała książeczka pełna prawdy i niezrozumiałych codziennych sytuacji. Mnie na dziś nie pozostało nic innego jak szukać poprzedniej książki autora i liczyć, że będzie, choć w połowie tak dobra, jak Odgrodzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz