Małgorzata Falkowska zaskakuje mnie kolejnym tematem wziętym na warsztat. Do tej pory nie czytałam romansu, w którym poruszana byłaby tematyka łyżwiarstwa figurowego... bo hokej już był wiele razy :)
*Uczestnictwo w olimpiadzie to cel każdego sportowca. Dla Leny, łyżwiarki figurowej, kwalifikacja na igrzyska w Pjongcznagu to efekt ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeń. Gdy niefortunny wypadek zaprzepaszcza jej szansę na udział w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, dziewczyna się załamuje. Bliscy, martwiąc się o nią, zapisują łyżwiarkę na terapię do Krzyśka Łukaszewskiego, który jak nikt inny wie, co znaczy stracić wszystko, o czym się marzyło.
Czy Luki pomoże Lenie na nowo uwierzyć w siebie? A może to ona okaże się jego lekiem w walce z demonami przeszłości i ciężką chorobą.*
Do czego jesteśmy zdolni, aby spełnić swoje marzenia? Lena była gotowa poświęcić wszystko... niestety jak to zazwyczaj bywa, życie weryfikuje wszystkie plany. Małgorzata Falkowska nie tylko sprawiła, że bohaterka cierpiała, razem z nią cierpiałam i ja — jako czytelnik. Mogłam się wczuć w tę postać, autorka w taki sposób zbudowała bohaterkę, że z łatwością możemy zrozumieć jej emocje, ból — wszelkie obawy i stracone marzenia.
Małgorzata Falkowska postawiła na oryginalny temat, za co zasługuje na wielki plus. W dodatku romans, jaki rodzi się między bohaterami, jest naprawdę subtelny, delikatny — autorka nie usiłuje wmówić, że miłość może leczyć — ale idealnie pokazuje, jak w trudnych chwilach ważna jest bliskość drugiego człowieka.
„Na lodzie” to jedna z tych historii, które zostają z nami na dłużej. Małgorzata Falkowska mówi o straconych i odzyskanych marzeniach, o tym, co nas buduje i niszczy, a przede wszystkim mówi o nienawiści… która wyniszcza. Ta historia roztrzaska wasze serca na drobne kawałeczki, ale czy poskłada je z powrotem?
Uwaga — Polecam czytać z przygotowanymi chusteczkami, będzie wiele łez!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz