To moje drugie spotkanie z tą autorką. Poprzednim razem byłam usatysfakcjonowana lekturą, czy tym razem będzie podobnie?
Jamie i Ellie spotykają się na imprezie. Dzieli ich zupełnie wszystko, począwszy od środowiska, skończywszy na zainteresowaniach. Eliie to dziewczyna z dobrego domu, ułożona, z planami na przyszłość, w klubie znalazła się za namową przyjaciółki. Jamie ratuje ją z opresji, a następnie spędzają razem szaloną, namiętną noc — czy ich relacja zakończy się na jednym razie? Czy dwa zupełnie oddalone od siebie światy są w stanie się zjednać? Jakie tajemnice kryje w swojej przeszłości Jamie i jakie konsekwencje swoich błędów poniesie? Na te pytanie znajdziecie odpowiedź w książce Chłopak, który chciał zacząć od nowa.
Zupełnie niechwytliwy tytuł skrywał w sobie dość dobrą
powieść. Kristy Moseley
tym razem postawiła na narrację pierwszoosobową pisaną naprzemiennie.
Jest to mój ulubiony rodzaj narracji, ponieważ mogę poznać myśli
głównych bohaterów naprzemiennie wcielać się w postacie i jednoczyć z
ich rozterkami i problemami. Poza tym uważam, że w przypadku tak
poprowadzonej narracji autorka z łatwością mogła opowiedzieć nam o życiu
bohatera z każdym jego pikantnym, brudnym i smutnym szczegółem. Autorka
poprzez relację głównych bohaterów idealnie oddała kontrast między
półświatkiem przestępczym a ułożonym i schematycznym życiu przykładnej
rodziny.
Miłość:
Jakby nie patrzeć to właśnie jest wątek, który gra pierwsze skrzypce. Jednak moim zdaniem został poprowadzony zbyt płytko, zupełnie powierzchownie, niezadowalająco. Bohaterowie niemal bez większych emocji zakochali się w sobie, bez rozmów, a nawet bez randek. Autorka nie poświęciła temu wątkowi należytej uwagi, choć jest pierwszoplanowy, został potraktowany po macoszemu. Myślę, że ta relacja miała szansę na głębsze uczucie, wiarygodność, jednak wszystko było zbyt szybkie, zbyt proste, a ja liczyłam na emocje.
Miłość:
Jakby nie patrzeć to właśnie jest wątek, który gra pierwsze skrzypce. Jednak moim zdaniem został poprowadzony zbyt płytko, zupełnie powierzchownie, niezadowalająco. Bohaterowie niemal bez większych emocji zakochali się w sobie, bez rozmów, a nawet bez randek. Autorka nie poświęciła temu wątkowi należytej uwagi, choć jest pierwszoplanowy, został potraktowany po macoszemu. Myślę, że ta relacja miała szansę na głębsze uczucie, wiarygodność, jednak wszystko było zbyt szybkie, zbyt proste, a ja liczyłam na emocje.
Seks.
Muszę przyznać, że jak na książkę dla młodzieży to jest strasznie przesiąknięta seksem. Rozumiem, że Chłopak, który chciał zacząć od nowa wpisuje się bardziej w nurt New adult, czyli taki skierowany do młodych dorosłych, ale mimo to liczyłam na przynajmniej szczyptę subtelności, romantyzmu, czy emocji bardziej psychicznych niż fizycznych. Bohaterowie już w ciągu kilku pierwszych stron spędzają czas w swoim łóżku, a ja nie do końca to kupuję. Tym bardziej że bohaterka ciągle powtarza, że jest ułożona, grzeczna i nie robi takich numerów. To kłóci się z tym, co robi i sprawia, że przestaje być kimś wiarygodnym dla mnie.
Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość...
Kirsty Moseley skupiła się na przeszłości Jamiego i muszę przyznać, że tutaj było bezbłędnie. Potrafiła we mnie wzbudzić jakieś emocje. A strefa emocjonalna jest dla mnie jedną z najważniejszych w książce. Nie było tutaj płaczu, skrajnych uczuć, ale w pewnym stopniu zostałam poruszona, momentami czułam ucisk w sercu i jego przyspieszone bicie. Sytuacje, jakie autorka wpisała w przeszłość i teraźniejszość głównego bohatera, były stosunkowo realne, choć momentami odrobinę naciągane, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Czytałam z zapartym tchem, choć akcja ruszyła dopiero pod koniec książki.
Postacie.
Myślę, że całą uwagę autorka skupiła na postaci głównego bohatera. To on jest trybikiem w tej książce, napędza ją i dodaje specyficznego smaku. Ten mężczyzna jest zbudowany na prawdziwych, bolesnych i mocnych fundamentach. Kirsty Moseley pokazała nam przyczyny jego zachowań, ukazała jego blizny, nie tylko te zewnętrzne, ale przede wszystkim wewnętrzne. Przez postać Jamiego zostało nam udowodnione wielokrotnie, że młodzież potrzebuje dobrego wzorca, autorytetu do naśladowania w przeciwnym razie staczają się na samo dno i bardzo trudno jest się im wybić z powrotem.
Jeżeli natomiast chodzi o główną bohaterkę, to dla mnie była ona postacią bez wyrazu, charakteru, czy jakiejkolwiek charyzmy. Myślę, że autorka chciała w jej przypadku zbudować trudną relację z matką, ale wyszło to tylko połowicznie. Kirsty Moseley chciała nam udowodnić, że w prawdziwej miłości nie liczą się finanse, status społeczny, czy styl bycia, a tylko wnętrze drugiej osoby. I po części udało się jej to pokazać, ale tylko po części, bo wątek ten nie został w żaden sposób rozbudowany. Zabrakło mi również jakichś wątków pobocznych, bardziej rozbudowanego tła, szalonych przyjaciół, którzy byliby nierozłącznym elementem życia bohaterów. Tutaj byli tylko sporadycznie i nawet nie zdarzyliśmy ich poznać, czy choćby zapamiętać ich imion.
Zakończenie.
No i tutaj pojawia się wielki plus dla autorki. Bo zakończenie mnie zaskoczyło, Kirsty Moseley wyciągnęła asa z rękawa i zupełnie wywróciła los głównych bohaterów. Zaintrygowała i sprawiła, że z przyjemnością sięgnę po kontynuacje losów Jamiego i Ellie. Chłopak, który o mnie walczył będzie dostępna już w czerwcu.
Za możliwość poznania książki dziękuję:
