Czuliście się kiedyś uzależnieni od kogoś psychicznie? Nie?
A może nie zdawaliście sobie sprawy, że jesteście pod wpływem innych?
Emily po śmierci matki przeprowadza się do Nowego Jorku, zamieszkuje wraz z przyjaciółką.
Jednak powódki, przez które znalazła się w wielkim mieście, są inne, jedną z nich jest chęć przebywania w bliższym towarzystwie swojego chłopaka, Dillona.
Zakochana, być może szczęśliwa? Nic bardziej mylnego! Emily jest pod emocjonalnym wpływem chłopaka, wierzy w każde jego kłamstwo i pozwala sobą manipulować. Dillon to czarny charakter, historia dzięki niemu staję się bardziej realna. Przecież życie nie zawsze jest mlekiem i miodem płynące, zdarzają się na naszej drodze osoby dobre i złe.
Zadaje sobie często pytanie, jak wiele kobiet jest pod wpływem mężczyzn? I jak wielu z nas tego nie zauważa? Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że ktoś nas kontroluje. Zamieniamy w umyśle kontrolę na troskę, a granica między jednym a drugim jest cienka, wręcz przeźroczysta. Bardzo szybko można się uwikłać w chorą, toksyczną relację i dać się zamknąć w złotej klatce. Właśnie w takiej klatce jest zamknięta Emily, nawet nie wyobrażacie sobie jaką wielką ulgę czuje, kiedy udaje je się uwolnić z toksycznych krat i zacząć żyć pełnią życia.
Emily poznaje Gavina, ciągnie ich do siebie od pierwszych chwil znajomości. Oboje doznają szoku, gdy Gavin okazuje się przyjacielem Dillona. Dziewczyna wypiera z umysłu uczucie, jakim obdarzyła Gavina, jednak to właśnie przy nim zapomina o bożym świecie, nawet o swoim chłopaku. Jak może twierdzić, że kocha Dillona skoro tak łatwo, potrafi się zatracić z Gavinem? Jak potoczą się losy tych dwojga, a właściwie trojga?
Fabuła powieści jest prosta, nierozbudowana o większe tragiczne wydarzenia. Dla jednych to plus dla innych minus nie oszukujmy się, lubimy czytać o tragediach i czuć dreszczyk emocji. W tym przypadku jednak liczyłam na prostą nieskompilowaną historię i taką właśnie dostałam. Gail McHugh w prosty, acz piękny i ujmujący sposób mówi o miłości, o jej wadach i zaletach, o potrzebie akceptacji, bliskości, ale też pokazuje nam, jak łatwo można się zatracić, zapomnieć co w życiu jest ważne i zgubić gdzieś w odmętach życia samego siebie.
A może nie zdawaliście sobie sprawy, że jesteście pod wpływem innych?
Emily po śmierci matki przeprowadza się do Nowego Jorku, zamieszkuje wraz z przyjaciółką.
Jednak powódki, przez które znalazła się w wielkim mieście, są inne, jedną z nich jest chęć przebywania w bliższym towarzystwie swojego chłopaka, Dillona.
Zakochana, być może szczęśliwa? Nic bardziej mylnego! Emily jest pod emocjonalnym wpływem chłopaka, wierzy w każde jego kłamstwo i pozwala sobą manipulować. Dillon to czarny charakter, historia dzięki niemu staję się bardziej realna. Przecież życie nie zawsze jest mlekiem i miodem płynące, zdarzają się na naszej drodze osoby dobre i złe.
Zadaje sobie często pytanie, jak wiele kobiet jest pod wpływem mężczyzn? I jak wielu z nas tego nie zauważa? Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że ktoś nas kontroluje. Zamieniamy w umyśle kontrolę na troskę, a granica między jednym a drugim jest cienka, wręcz przeźroczysta. Bardzo szybko można się uwikłać w chorą, toksyczną relację i dać się zamknąć w złotej klatce. Właśnie w takiej klatce jest zamknięta Emily, nawet nie wyobrażacie sobie jaką wielką ulgę czuje, kiedy udaje je się uwolnić z toksycznych krat i zacząć żyć pełnią życia.
Emily poznaje Gavina, ciągnie ich do siebie od pierwszych chwil znajomości. Oboje doznają szoku, gdy Gavin okazuje się przyjacielem Dillona. Dziewczyna wypiera z umysłu uczucie, jakim obdarzyła Gavina, jednak to właśnie przy nim zapomina o bożym świecie, nawet o swoim chłopaku. Jak może twierdzić, że kocha Dillona skoro tak łatwo, potrafi się zatracić z Gavinem? Jak potoczą się losy tych dwojga, a właściwie trojga?
Fabuła powieści jest prosta, nierozbudowana o większe tragiczne wydarzenia. Dla jednych to plus dla innych minus nie oszukujmy się, lubimy czytać o tragediach i czuć dreszczyk emocji. W tym przypadku jednak liczyłam na prostą nieskompilowaną historię i taką właśnie dostałam. Gail McHugh w prosty, acz piękny i ujmujący sposób mówi o miłości, o jej wadach i zaletach, o potrzebie akceptacji, bliskości, ale też pokazuje nam, jak łatwo można się zatracić, zapomnieć co w życiu jest ważne i zgubić gdzieś w odmętach życia samego siebie.
Nigdy nie czułem się jednocześnie tak wstrząśnięty i tak zakochany. Gdybyś mi powiedziała w dniu, kiedy się poznaliśmy, że złamiesz mi serce i że mina dni, miesiące, nawet lata, a ból nie przeminie, i tak bym się w tobie zakochał.
Bohaterowie to charyzmatyczni, prawdziwi ludzie, oni robią całą robotę w książce. Dobrze wykreowane postacie to już połowa sukcesu. Tutaj mamy idealnie zarysowane sylwetki psychologiczne ludzi. Gavin jest mężczyzną, obok którego nie sposób przejść obojętnie — męski, przystojny, szczery, prawdziwy, a jednocześnie gdzieś tam w środku romantyczny, szarmancki, idealny. Nie da się ukryć, że ten bohater został zbudowany na archetypach męskości, autorka sprawiła, że czytelniczką miękną nogi i serca na myśl o tym mężczyźnie. Z kolei, jeżeli chodzi o Emily, to muszę przyznać, że wzbudzała we mnie sprzeczne emocje. Nie lubię tego typu bohaterek — niezdecydowanych, odrobinę rozchwianych, przesadnie nieśmiałych i wręcz nieporadnych życiowo. Taka niestety jest Emily i nie ma najmniejszych szans, żebym po tej części mogła odnaleźć z nią wspólny język, czy choćby wczuć się w jej emocje.
Autorka postawiła tym razem na narrację trzecioosobową. Mimo że nie jest to ulubiony mój typ narracji od razu się w niej, odnalazłam i jestem mile zaskoczona tym, że Gail McHugh w szczegółowy i wręcz namacalny sposób przekazuje nam emocje. To coś, co w książkach cenie najbardziej. A tutaj było emocjonująco, bo autorka postarała się o zwroty akcji i zaskakujące, wręcz rozdzierające zakończenie.
Collide to pierwsza część cyklu autorstwa Gail McHugh. Jest idealnym wstępem do dalszych lodów bohaterów. Jednak muszę was przed czymś przestrzec. Pod żadnym pozorem nie czytajcie tej książki, kiedy nie posiadacie drugiej części bądź nie możecie jej szybko dokupić. Jak wspomniałam zakończenie, rozdziera i chcemy, MUSIMY, poznać ciąg dalszy niemal natychmiast.
Collide to książka o miłości i o wszystkich jej odcieniach. O toksycznych związkach i prawdziwych uczuciach. O jedynych i niepowtarzalnych przyjaźniach i cienkich granicach między miłością a nienawiścią. Polecam!
Przeczytałam Collide i czekam na drugą część :-D
OdpowiedzUsuń